A wiedział Bóg, że była dobra wiec rzekł do niej:
Daję Ci teraz ostatnią szanse. Albo żyć będziesz mając wszystko czego zawsze pragnęłaś albo wszystko co dotychczas osiągnięte zostało przez Ciebie legnie w gruzach.
Śmiała się, bo przecież zawsze była dzieckiem szczęścia. Czuła obok opiekę tej osoby. Ze wszystkich tarapatów wychodziła obronną ręką, kochała się wręcz w swoich sukcesach.
Uczucie satysfakcji, sukcesu wypracowanego własnymi rękami, było dla niej uczuciem wręcz błogostanu.
Porównywała go jedynie z przejażdżką na motocyklu w piękną, słoneczną niedziele.
Była pewna wyboru, pewna że uda jej się zdobyć wszystko. Śmiała się tylko z własnych głupot, z dziecięcej wręcz naiwności, ślepej lojalności w stosunku do nielojalnych.
Oszuści, którzy na drugie imię mają kłopoty.
Nigdy wcześniej, nie spotkała się z tak wredną osobowością.
Wiedziała, jasne że wiedziała, na świecie są suki ale przecież to ona jest tą najgorszą.
Ale kiedy Księżniczka zaczyna chorować na samotność. Oszukuje samą siebie. Dla chwili ciepła, miłości??(tak sobie to nazywała).
Oszukana, zdradzona, szła ulicą i w głowie miała tylko jedno zdanie:
„Droga Panno, gdyby głupota umiała latać, fruwałaby Pani jak gołębica”
I nagle, Bóg daje jej mężczyznę. Bo miała mieć wszystko czego pragnie. Jest taki jaki miał być, wiek około 25 lat(idealnie), wysoki, i co najważniejsze, miał cenić ją przede wszystkim za jej inteligencje i wiedze. Niesamowite jest to uczucie które ją ogarnęło przyciągał ją do siebie jak magnes. Gdyby nie mebel miedzy nimi, zapewne zrobiła by bezwładny krok.