Cassie właśnie poprawiała swoje i tak już doskonale ułożone jasne włosy, gdy do drzwi pokoju ktoś zaczął natarczywie pukać. Zmazała w ust odrobinę błyszczyka, po raz kolejny się przeglądnęła i otworzyła. Na progu stała...
-Michelle. - Cassie ceremonialnie przewróciła oczami pod jej adresem. - Czemu mnie to nie dziwi?
-Nie marudź tyle kochanie i zawołaj swoją dziewczynę, mam was zaprowadzić na stołówkę. - omiotła spojrzeniem Cassie. - I to jak najszybciej, bo tobie może w końcu odkleiłby się żołądek od kręgosłupa. - uśmiechnęła się kpiąco.
Ta chciała jej się odgryźć ale w drzwiach pojawiła się Serena i na widok Michelle uśmiechnęła się lekko.
-Więc to ty jesteś naszą mentorką? Tak przypuszczałam. Możemy już iść, bo umieram z głodu. Co serwują na obiad? - Serena nawijała szybko i bez składu, wyraźnie się denerwując.
Michelle przyjrzała jej się uważnie.
-Stresujesz się czymś mała? Nie bój się, nikt cię nie zje. - znowu ta profeska na jej twarzy.
-Skoro tak mówisz... - skapitulowała.
-No chodźcie już. Jest kilka osób, które chcą was poznać.
Partnerki spojrzały po sobie, ale wzruszyły tylko ramionami i zamykając za sobą drzwi, podążyły za kręcącą jak zwykle tyłkiem Michelle. Nie zjechały windą, tylko zeszły schodami, których wcześniej nie zauważyły i po kilkudziesięciu stopniach znalazły się w przytulnej stołówce oświetlonej ogromnymi żyrandolami, zwisającymi z sufitu. Na ścianach wesoło migotały kinkiety, a na ogromnej powierzchni, jaką miała stołówka stały ustawione prostopadle cztery długie stoły, jak się domyśliła Serena, każdy dla poszczególnych klas.
-Prawie jak w Hogwarcie... - szepnęła Cassie, a Michelle rzuciła jej kpiące spojrzenie.
-Czy rodzaj lektur jakie czytasz, wpływa na twoją inteligencję? - spytała słodko, lecz z nutką jadu.