Żył, szedł potykał się co krok
Oddychał tym samym powietrzem
Myślał wciąż i wciąż zapominał dawny czas
Ulicą płynących potoków ludzkich dusz
Kroczył w przeciwna stronę
Widział szare masy ocierał się o codzienności
Stawał by obrócić się i spojrzeć czy nie przeoczył
Czego? Tego nie wiedział nikt
Był taki sam a zarazem inni, inny przez swoją bezosobowość
Znalazł odbicie siebie w kałuży
I podniósł wzrok ku górze gdy odbicie zmącił kamień
Obudził się w tym właśnie momencie i był sam
nowe początki starych końców