Splunęłam w tył na szczęście zaraz po tym jak przedstawił mi się wyciągając zadbaną dłoń.
Powiedział mi, że nie lubi kobiet, które pachną mydłem i kobiet, których sumienia wyrażają zimne kolory,
bo według Niego takie barwy pomniejszają optycznie. Urzekło mnie to. Nie dałam po sobie poznać,
że chcę być Jego małą Kate Moss. Wszystkie gwiazdy zbledły, było mi wszystko jedno, stało się TO JEDNO.
Ekologiczna skóra, którą miałam na sobie, flanelowa koszula, bandażowa spódnica i kruczoczarne rajstopy 40den
zdawały mi się być wieczorową kreacją od Armaniego, gdy mówił do mnie jakże wyszukanym językiem.
Tego wieczoru zaliczyłam route 666, a nie standardową trasę nawiązywania relacji. Okazało się,
że młodość z kości i krwi zakpiła z czasu. Młodość okazała się być parą skrzydeł i dla nas uśmiechniętych.
Okazało się, że niezmienne jest we mnie pojęcie szczęścia, chwili, czasu, szacunku, mężczyzny.
Miał czarne włosy i niski głos, "Kate Moss" znów stała się dla Niego czystą łzą. Dobrze mi było z samą sobą,
nie chciałam się już włóczyć po knajpach i wołać "o italiano, ty nigdy nie będziesz mój, czarną masz duszę - pijaną",
odechciało mi się płakać do poduszki, zapomnialam, że mogłabym staczać się na dno lecąc w retrospekcyjną podróż
za swoją niedoścignioną drugą połówką, zrozumiałam jak wiele mam w sobie dla Kogoś, kto jest tu i teraz i zostanie.
Użytkownik fotoval
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.