Po bardzo długiej nieobecności znów zaczynam zaglądać.
Ktoś powiedział że mój komputer jest w złej formie, ma zużyte dyski, wypracowane wiele godzin.
Straszono mnie możliwą startą danych i radzono zmienić dysk na jeszcze większy myśląc o przyszłości.
Pomoc okazała się fatalna. Nowy dysk był, a komputer działał fatalnie, coraz gorzej, wolniej.
Przy przekładaniu dysku przestały działac inne rzeczy. Skończyło się drukowanie, nie można było podłączyć aparatu i masy innych. A potem było coraz wolniej...
Sprawca zamieszania po roku oświadczył, że powinnam kupić nowy komputer, a nowy dysk wpakować w obudowę i używać jako zewnętrzny. Jeszcze wtedy wierzyłam w to co mówił.
Gdy spotkało go nieszczęście kilka miesięcy po moim to bardzo mu współczułam. Wiedziałam jak to jest stracić kogoś bliskiego, jak trudno się z tym pogodzić.
Tymczasem informatyk od siedmiu boleści najpierw zniknął, a potem wypiał się na wszystko i wszystkich, a na koniec jak się odezwał to wylał na mnie wszystkie żale.
Pogoniłam i tylko psami nie poszczułam, bo nie mam.
Na szczeście mam jeszcze przyjaciół i dzięki nim mam mój stary komputer naprawiony i bardzo szybki.
I jestem :-)