Adrspach - Skalne miasto

Pomysł szalony jakich mało! Piątek po południu, po złożeniu papierów do szkoły wpadliśmy na pomysł wycieczki, ale nie byle jakiej. Padał różne pomysły, były Włochu, Paryż i inne, ale wygrało... ADRSPACH!!! Po rzeźbiarsiwie szybko się spakowaliśmy i ruszyliśmy. O pierwszej nad ranem w sobotę dolechaliśmy do Lubawki. Noc spędziliśmy w hotelu Lubavia, gdzie zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy. Około dziesiątej dotarliśmy do Adrspach. Kupiliśmy bilety i zaczęliśmy zwiedzać. Zaczęliśmy od krótszej trasy wokół jeziora. Spokój, cisza i piękno natury. Gdy doraliśmy do brzegu jeziora, mama zaczęła karmić kaczki, a tata robił im sesje zdjęciową. Potem poszliśmy na dłuższy szlak. Spotkaliśmy dużo ludzi i ich... psy! Psy chodzące po parku narodowym! Fajnie do wyglądało, a czworonogi cieszyła taka wyprawa. Ale wracając do nas, widzieliśmy dużo, wysokich i majestatycznych formacjii skalnych. Przepłynęliśmy jeziorko, a nasz statek nazywał się... Tytnic 2! Nasz przewodnik umiał mówić po polsku, niemiecku, angielsku, rosyjsku i czesku! Byliśmy też na punkcie widokowym. Widzieliśmy też ludzi, którzy wspinali się po tych skałach. Widzieliśmy Staroste i Starościne, przechodziliśmy też przez Mysią Dziurę. A na koniec spotkaliśmy starszą kobietę ( polkę ), która sprzedawała oscypki. Muszę się przyznać, że mi nie smakowały. Potem kupiliśmy pamiątki. Kupiła trzy pocztówki, szklanego jelonka i magnezyt ( oszlifowany w kształcie serca). Rodzice kupili czekoladę Studencką, która nie jest sprzedawana w Polsce. I wróciliśmy do domu. Bardzo podobał mi się ten wyjazd i z wielką chęcią go powtórze ( tylko, że tym razem wezmę szkicownik )!