Siema, jestem Sobota, mistrz kolędy i kaca
Lubiłem się zatracać, jak Peja i Glaca
Rock&roll - taka praca, ziom miało się opłacać
Oj, oj, żadne bo przetrwa zło jeden na 100
Tak by to się zdawać mogło panie
Lecz to okazało się być tylko modłą nie w planie
Ba kolędowanie, dymanie, picie i ćpanie
To już nie jest życie, no cóż to umieranie
Dzień w dzień w takim stanie (Dzień w dzień w takim stanie)
Jak cień samego siebie gdzieś przemykanie
I skromnym mym zdaniem,
Nie przytomny co ranek
Nic nie ogarniałem
Pierwszym zadaniem - sposób na kaca. Dwa -
Wóda, pieprzówa i auu sialalala
Niby wszystko oka, niby wszystko jest git
To dlaczego tak smutno gra bit?
Niby wszystko w porządku, mija dzień za dniem.
Niby nie mam żadnych granic ale gdy budzę się
Widzę ten sam stół, na nim ten sam chaos
W mojej głowie chaos jakby czegoś brakowało.
Czuje, że lecę ale tak na prawdę spadam
Zapomniałem kim byłem wszystko się rozpada.
Nikt nie pomaga, sam muszę się ogarnąć.
Zdjąć nogę z gazu albo stoczę się tu na dno.
Odnajdź w sobie balans
I nigdy się nie wypalaj
Nie wmawiaj sobie, że nie możesz się postarać
Zaraz, nie wszystko naraz
Znajdź równowagę w tym co robisz
Niby wszystko jest dla ludzi
Gorzej gdy się nie wybudzisz w czas