photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 31 GRUDNIA 2012

część 1 ;)

Podsumowując rok! (1 część)

 

Styczeń  początek roku jak zawsze był trudny i zaskakujący. Ten rok był dla mnie bardzo ważny, czasami lało sie dużo łez, a czasami pozostawał ten uśmiech, także czasami sztuczne uczucia, ale nie moge powiedzieć ze ten rok był złym rokiem. Bardzo dziekuję Bogu ze trafiłam na niektórych ludzi,chociaż przez niektórych waśnie płakałam,dziekuję z całego serca ze mogłam spotkać ich na mojej drodze.Chociaż że nie było aż tak dobrze jakby każdy chciał,bo nigdy tak nie jest.Zawsze są jakieś problemy a my musimy sobie z nimi radzić. Staram sie pomagać tez niektórym jak tylko mogę.Przez ten rok zyskałam dużo doświadczeń i dużo sie przez to nauczyłam.Szczególnie tego ze jeżeli chwilowo sie upda to zaraz trzeba wstać.Z tamtego sylwestra zapamiętałam tylko brokat,duuuzo brokatu wszędzie,kieliszek  szampanu i te petardy z Marcinem. Nie wiem co będzie tego roku, ale napewno mój braciszek zrobi wszystko bym sie nie rozpłakała,zawsze to robi,wiec i jemu dziekuje,chociaz czasami potrafi tak mnie wkurzyć, ale i tak go kocham i nie wymieniłabym go za nikogo innego. Ale i tak wiem ze jezeli popatrze sie w gwiazdy jak co roku, pomyśle noworoczne życzenie poleci łza, niekoniecznie musi być to łza smutku albo szczęścia, moze to być łza wytrwałosci na Nowy Rok. Dzisiaj w tym jedynym dniu sie troche rozpisze i troche inaczej będzie wyglądać dzisiejsza notka, Jeszcze dzisiaj wybiore najlepsze cytaty,piosenki ale to w następnym wpisie.6 klase wspominam nie zabardzo szczęsliwie ale jednak było fajnie.Opisze tylko te szczęśliwe sytuacje bo po co sie dołować w sylwetra.Pamiętam sztandary i godziny stania w kościele u boku mojej wtedy najlepszej przyjaciółki Katarzyny,chociaż teraz już nas rozdzielono bo ona chodzi do klasy b a ja do a to nadal lubie do niej pójść na długiej przerwie i razem pogadać,powiedzieć jej smacznego gdy je kanapke,poczęstować ją sokiem albo wodą. Zawsze mi pomagała, oczywiscie trafiały sie chwile kłutni ale po 2 dniach góra zawsze wracało wszystko do normy.Lubiłam naszą klase,to były najlepsze lata spędzone w podstawówce.Nauczyciele chociaż czasami płakały przez naszą głupote,uwazano nas za najgorszą klase w historii szkoły. Ale w ten sposób nas zapamietają na długo. Chociaż i tak to nas najbardziej wszysy lubieli. Pamiętam lekcje z panem Dyrektorem. To był dopiero nauczyciel, opowiadał nam o tym jak był młody, czesto duzo wymagał ale mimo to miał dobre serce i mimo ze tyle razy byłam przy tablicy i źle odpowiadałam zawsze mi pomógł powiedzieć na tą chociażby 3. Pamiętam jak go pożegnalismy,tz. wręczyłam mu kwiaty od całej klasy a on powiedział słowa które zapamiętam do końca życia. Naprawde brakuje mi jego sposobu uczenia, jak i innych nauczycieli, matematyka wtedy tez była ciekawa.Te kareczki,samolociki ;) I ten angielski,tak narzekaliśmy na panią Antoszek a jednak okazało sie ze doskonale uczyła i nadal będe do niej chodzić na lekcje prywatne. Tak ogólnie to kazdą godzine wspominam dobrze. Albo pani sprzątaczka-Ziemińska troche dała nam w kość ale dało sie dogadac z nią. Tęsknie za podstawówką.. I naszą pełna klasą... W czerwcu nadszedł dzień pożegnania.Tak zwany bal 6 klas. I chociaż niby byliśmy tacy twardzi i tak kazdemu kręciła sie łezka z oku i nie tylko nam ale takze i nauczycielom. A potem ta wspaniała zabawa ostatnia w pełnym składzie i naszą ukochaną pania wychowawczynią.Ale wiedzieliśmy ze wkońcu gimnazjum nas rozłaczy.Chociaż teraz też nie moge narzekać na naszą klase, bo również jest z czego sie pośmiać. (na chemi pani pyta sie co to związek chemiczny...Sioma-to jak rozbijemy jajko to...albo władek tutaj jest klasa chemiczna tutaj sie nie gazuje i ten śmiech na cała klase) ale ja nie teraz o tym będe opowiadać... Zaczeły sie te upragnione wakacje.napewno wszyscy cieszyli sie z tego powodu. ;) jak zywkle pojechałam do cioci na Śląsk. tam sie dopiero działo.Codziennie opalałam sie z Patrycja,oczywiscie nie zabrakło czasu na aqua,basen,Chechło i wiele innych atrakcji na zmiane. Nie zapomne takze ze codziennie na śniadanie,obiad i kolacje zjadalismy arbuzy.A wieczorami z ciocią robiliśmy grila do podsumowania dnia. Oczywiscie nie mogło zabraknąć cacyków które tak bardzo uwielbiam, bagietki winogronu i arbuza. Mimo iż całymi dniami siedzieliśmy z Marcinem u cioci to i tak było fajnie. Opisze teraz jak wyglądał jeden z dni. Pobudka o 6 rano koparką Kamila(mojego brata ciotecznego) zjazd robotników,potem ciocia i wójek jechali do pracy, a my zostawalismy do 8 sami w domu, o 8;30 przyjeżdzał Kamil i jechaliśmy gdzie chcielismy czasami to był po prostu basen,czasami aqua a czasami po prostu lezenie i wygrzewanie sie na słońcu. A wieczorem spacerki pod orlik i spędzanie cały wieczór do 22 czas z kolegami i kolezankami. Łażenie po miescie i wszystko by tylko dobrze sie bawić. Po powrocie spotykałam sie z Patrycja i wszystko mi opowiadała co było w domu dziecka(ona tam pracuje) z tego co wiem to dzieci wcale nie są takie jak sie wydaje,maja lepiej niz zwykli przecietni nastolatkowie. Były też dni ze jechałam na Strzybnicę z ciocią do jej pracy i pomagałam troche w kiosku,okazało sie ze chyba nawet nadawałabym sie za sklapową a potem spacerki nad jezioro z naszą grupką. Latalie zawsze z tym swoim pieskiem miała problemy..hehe. No ale coż ja tam lubie spędzać z nimi czas chociażby nie wiem co..Oprwadziły mnie po ich obecnej szkole,niewiem dlaczemu ale całe wakacje jest czynna i mozna wchodzić kiedy sie tak komu podoba. Ale jakbym mogła zapomnieć o tej naszej imprezie pożegnalnej.Wtedy sie troche działo az nic nie pamiętam. Dziękuje za to, ze zawsze kiedy tam przyjade zawsze mnie przyjmiecie i nie odrzucicie. Czas był sie zbierac,2 tygodnie mineły tak szybko,piorunem.Byłam tam całe 2 tygodnie, w tym roku chyba najkrócej. No ale za to po powrocie do domu został mi orlik i codzienne wygłupy z takimi zjebkami ;) Ale w domu atrakcji tez nie brakowało. W lipcu wyjazd nad Białe na tydzień a po tym codziennie orlik i siatkówka.Tam własnie poznałam niektóre osoby. Codziennie przychodziłam na treningi chłopaków a potem do 20-21 siatkówka.I tam własnie sie nauczyłam grać w siatkówke. Te asy serwisowe(jak to ujeło pare osób bąbki ruskich). Noi nie moge tez zapomnieć o Ilonie, często przyjezdzała skuterem tylko po to zeby pograc ze mną i spedzać czas,między czasie przywoziła tez Gelsona i grało sie. To wtedy ta wariatka jechała ze mną 120 km/h na skuterze. W Sierpniu spotkało ją nieszczeście mały kotek którego miała Ilona, przejechał samochód, potem pies patrząc miejsce jego przyjaciela został w tym samym miejscu uśmiercony przez samochód. Pamiętam jak ją musiałam pocieszać,myślała ze to jej wina. No ale była silna i przetrwała te dni chociaż było bardzo cieżko chyba z miesiąc nie mogła sie z tym pogodzić. I chyba przez to nie zaliczyła angielskiego. W sierpniu tak że pojechałam z Ilona nad Białe drugi raz ale tylko z nią. Spotkałam tam Basie,czyli Ilony kolezanke i od tamtego czasu uczyła mnie śpiewu.Basia miała wtedy fajnego chłopaka,taki zabawny i śmiechowy,niesty rozstała sie z nim z tego powodu,on rabil jaj tekie kawały ze az nie wytrzymała biedna, a ona raczej była spokojną i poukładaną dziewczyną. I tak te wakacje wkońcu zleciały. Ilona wyjechała do Katowic,a ja zostałam sama.Jeszcze dodam tylko ze Eliza mi duzo wtedy pomagała i ten dzień z nią na orliku. I ten festyn w Werbkowicach..hehe z nią zawsze jest najfajniej.Niby cały czas miałam Kamila ale nie chce opisywać go teraz po tym jak sie niedawno z nim pokłuciłam a z resztą bardzo bardzo dużo pisania by było.

Ale i tak dziekuje mu ze wytrzymał tak długo ze mną...

 

Następna część w następnej notce ! ;)

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika forever2468.