Znowu płakałam. Łza za łzą spływały po moich policzkach. Znowu nie moglam tego powstrzymać. Znowu bylam słaba. Nie potrafiłam panować nad emocjami, przez co tylko bardziej raniłam samą siebie. Dlaczego odebrałam ten telefon? Dlaczego łudziłam się, że mu na mnie zależy? Dlaczego wciąż miałam nadzieję, że wszystko będzie już dobrze? Tyle pytań, żadnych odpowiedzi. Gdy w końcu udało mi się opanować łzy udałam się do kuchni i wstawiłam wodę na kawę. Razem z kubkiem gorącego napoju udałam się do salonu. Włączyłam telewizor i jako że nie było nic nadzwyczaj ciekawego obejrzałam wiadomości. Około 12 musiałam już się zbierać. Nałożyłam buty i kurtkę, wzięłam torebkę i wyszłam. Droga do przedszkola zajęła mi około 20 minut, więc musiałam chwilę poczekać. Kilka minut po 12:30 w szatni zjawiła się Vicky. Dziewczynka przywitała mnie soczystym buziakiem w policzek. Pomogłam ubrać jej buty i kurtkę, po czym opuściłyśmy przedszkole. Nie miałyśmy zbyt dużo czasu, więc udałyśmy się od razu do jej szkoły tańca. Dziewczynka poszła do szatni się przebrać, a ja nie mając nic lepszego do roboty postanowiłam zostać, więc udałam się na salę, gdzie miały odbyć się zajęcia. Usiadłam na ławce, a po chwili przysiadła się do mnie Cathy, trenerka Vicky.
- Hej, dawno Cię tu nie było. - uśmiechnęła się do mnie.
- No jakoś tak wyszło. - odwzajemniłam uśmiech.
- Vicky mówiła, że poznałaś jakiegoś chłopaka.
- Naprawdę Ci powiedziała?
- No tak, Vicky czasami mówi za dużo.
- Zdążyłam zauważyć. - zaśmiałam się.
- Czas zaczynać zajęcia. Miłego oglądania.
Dziewczyna po chwili odeszła w kierunku swoich podopiecznych. Trening skończyli po półtorej godziny. Poczekałam jeszcze aż Vicky się przebierze i wróciłyśmy do domu. Zrobiłam małej jakiś obiad, później poszłyśmy do jej pokoju, dziewczynka bawiła się lalkami, a ja czytałam książki. Siedziałyśmy tak ponad godzinę. Około 17 do pokoju weszła Marisol.
- Cześć Bree, cześć skarbie. - powiedziała całując Vicky w policzek.
- Hej. - uśmiechnęłam się do dziewczyny.
- Jak Wam dzień minął?
- Całkiem przyjemnie. A Tobie? Pewnie miałaś sporo pracy, bo jakoś nie pałasz energią.
- Żebyś wiedziała. Najchętniej poszłabym spać. Ale muszę z Tobą porozmawiać. Pójdziemy do salonu?
- Jasne. Vicky, baw się tu grzecznie. Nie długo wrócę.
Poszłam za Marisol do salonu. Usiadłam obok niej na kanapie i czekałam aż powie o czym chciała rozmawiać.
- Chodzi o to, że bardzo chcielibyśmy abyś spędziła z nami święta. Niekoniecznie w całości, bo pewnie chciałabyś odwiedzić bliskich, ale chociaż trochę.
- Bardzo mi miło, naprawdę. Chętnie spędzę z wami te święta zwłaszcza, że do domu nie mam po co wracać. Chciałabym tylko odwiedzić przyjaciółki.
- O tym pomyślałam. Kristie przyjedzie do nas, zabierze ze sobą również Twoją drugą przyjaciółkę Nohemi.
- Dziękuję Ci Marisol, jesteś wielka. - powiedziałam przytulając dziewczynę mocno.
- Należy Ci się. Jeszcze nikt tak dobrze nie opiekował się Vicky. Mała traktuję Cię jak starszą siostrę.
- Ja też traktuję ją jak siostrę. I miałabym jeszcze jedną prośbę..
- Twój chłopak oczywiście też jest mile widziany. - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Jesteś cudowna, dziękuję!
Chwilę jeszcze rozmawiałyśmy. Marisol sprawiła mi najlepszą niespodziankę jaką mogła. Byłam jej tak bardzo wdzięczna.
_____________________________________________________________
liczę na duuuuuużo komentarzy :))
Użytkownik footballstory
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.