- Cześć, jestem Vicky. - powiedziała dziewczynka podając swoją małą rączkę Moritzowi.
- Cześć Vicky, jestem Moritz. - uśmiechnął się.
- Jesteś chłopakiem Bree?
- Vicky, chcesz zostać w domu? - zapytałam dziewczynkę zażenowana jej pytaniem.
- Przepraszam.
Moritz zareagował jedynie szerokim uśmiechem i nic już nie mówił. Pomogłam Vicky ubrać buty, po czym wyszliśmy z domu. Jeden z placów zabaw był zaledwie 3 minuty drogi od domu, lecz dziewczynka przekonała nas abyśmy poszli na płac zabaw nie daleko jej przedszkola. Idąc ciągle rozmawiałam z Moritzem, a Vicky biegała wokół nas. Na miejscu byliśmy po około 15 minutach. Poprosiłam dziewczynkę, żeby uważała i razem z chłopakiem usiadłam na ławce.
- Urocza jest. - powiedział chłopak.
- Przepraszam Cię za nią. - powiedziałam lekko się rumieniąc.
- Nie masz mnie za co przepraszać. Nawet miło mi się zrobiłam. - uśmiechnął się w sposób tak czarujący, że zaparło mi dech w piersi.
Niemal każdy jego uśmiech tak na mnie działał. Gdy mnie dotknął czułam w tym miejscu lekkie mrowienie. Samo to, że siedział tu ze mną sprawiło, że serce mi biło jak oszalałe. Co się ze mną dzieje? Czy to możliwe żebym zakochała się w tak krótkim czasie? Wydawało mi się to zupełnie bez sensu, ale jednak coś w tym było. Pragnęłam jego obecności. Chciałam żeby był kimś więcej niż tylko kolegą czy przyjacielem. Z rozmyślań wyrwał mnie jego głos.
- Jak Ci się podoba Berlin? - zapytał.
- Na pewno nie tak piękny jak Barcelona, ale może być. Swoją drogą skąd znasz tak dobrze hiszpański, że bez problemu dogadałeś się z Vicky?
- Uczyłem się hiszpańskiego jeszcze w szkole, język mi się spodobał, więc ciągnąłem to dalej. Dlaczego nie zostałaś w Barcelonie, skoro Ci się tak podoba.
- Wspominałam Ci chyba, że przez problemy sercowe.
- Ahh, tak, mówiłaś. Ten chłopak musiał być totalnym frajerem, że złamał Ci serce.
- Może po prostu nie byłam dla niego wystarczająco dobra.
- Nawet tak nie mów. Jesteś wspaniałą osobą i do tego niesamowicie piękną.
- Przesadzasz. - powiedziałam czując jak moje policzki oblewa rumieniec.
- Ani trochę. Z rumieńcem też Ci do twarzy. - uśmiechnął się szeroko.
- Tak na mnie działasz, prawisz mi komplementy ciągle.
- Bo na nie zasługujesz. Mogę Ci co minutę powtarzać, że jesteś piękna.
- Nie musisz. Obejdzie się bez tego. - zaśmiałam się.
- A mogę Ci powiedzieć coś innego?
- Oczywiście, słucham Cię uważnie.
- Zakochałem się w Tobie. - powiedział chwytając moją dłoń.
_______________________
Przepraszam, że takie krótkie, ale kiepsko się czuję.
CZYTASZ-SKOMENTUJ