Serio, było łaał. Nie da się opisać jak cudownie się bawiłam, te wszystkie dziwne sytułacje, uciekanie z zapiętym śpiworem jak kangur, niesienie wzdłóż ulicy rozłożonego namiotu przez półtorej godziny...
Szkoda że znowu musze wracać do zwykłego życia. Smutnego i bez wyrazu, do kontrolowania się, do domu, do problemów.