***
Nasz polonez to jakiś taniec chochoła, uratuje nas chyba tylko nigga na końcu, a i to nie jest pewne.
Rysunek czeka, a ja znów tracę wiarę w siebie, czyytam w kółko o procesie wszczepiania rozruszników,
w międzyczasie dla rozrywki lubię niespać w nocy a potem nieumieć wstać o szóstej, mieć dzień na wyso-
kich obrotach, śpiewać pod nosem Szpadymelodię wszędzie gdzie się da i niepotrafić napisać opiniyn esej.
Pewnych rzeczy się nie dostrzega, dostrzegają je dopiero ludzie postronni. Dobrze mieć takich
"swoich ludzi", dzięki którym można nabrać na pewne sprawy świeżego spojrzenia.
Zastanawiam się?
Mimo wszystko wracam myślami do noworocznej nocy.
Chyba znów jest mi przykro.
***