Ludzie mówią, że bardzo się zmieniłam.Prawda jest taka, że dorosłam.Przestałam pozwalać ludziom mną dyrygować.Nauczyłam się, że nie zawsze można być szczęśliwym. Zaakceptowałam rzeczywistość.
Nienawidzę w sobie tego, że tak szybko zaczynam zbliżać się do ludzi, że tak szybko przyzwyczajam się do ich obecności, ich rzuconego cześć w moją stronę, do zbitych piątek na osiedlu, do wyznań, które kierują w moją stronę, do nich samych. nie znoszę tego, bo przecież to oczywiste, że każdy w końcu odchodzi. czy jest to świadomy wybór, czy śmierć. ale odchodzi, a ja zostaję z coraz bardziej poszarpaną duszą.
Z osobą , z którą kiedyś mogłaś przepisać całą noc , dzisiaj rozmowa wygląda tak : no . aha . nic . co tam . mhm . też . fajnie . nie . pa .
są ludzie, którym pozwalamy wracać zawsze, choćby nie wiadomo jak nas zawiedli i jak bardzo pozwolili nam cierpieć. i mimo, że wywoływali najokropniejszy ból, gdy odchodzili- to wywołują najcudowniejszy uśmiech, gdy wracają.
Pieprzyć tych , którzy każą Ci się zmieniać. Albo zaakceptują Cię taką jaka jesteś , albo niech spierdalają. Proste.
UDANYCH I SŁODKICH WALENTYNEK <33