Ja składam się z części niespójnych, przeczących sobie nawzajem
Jedna mówi "Chce stąd wyjść", druga mówi "Ja zostaję!"
Wiem że to jest męczące nie tylko dla mnie lecz dla tych, którzy ze mną przebywają
Mówią "nie mogę znieść tych twoich humorów i zmian" - pewnie racje mają
Bo we mnie jest orkiestra która grać razem nie daje rady
Jedna część zadowolona przyjmuje z pokorą wszystkie zmiany
Druga na to: "Pieprzę, ja nie nadążam, wysiadam"
Czasami więc zdarza się że nie wiem czego chcę
Jedna część mówi "Jest tak dobrze", druga "Jest tak źle"
Tyle sprzecznych myśli, więc czas pozszywać
I wyciąć to co złe niczym chirurg wycina wyrostek
Patrzę czasami na moje dłonie: lewa młoda, jakby wiecznie wypoczęta
Prawa pomarszczona, spocona i wiecznie napięta
Jak sytuacje w których wychodzi złość bo wygrywa z tą drugą stroną
Wypowiadam wtedy słowa które bolą...
Tyle sprzecznych zdań przeczących sobie nawzajem
Wypowiadam w tak krótkim czasie
Nie dowiesz się co myślę przyglądając się mej mimice
Ona nie zdradzi nic nie, nie zdradzi nic
Jest mnie dwóch może trzech... tylko Ty możesz temu zaradzić
Poukładaj mnie kawałek po kawałeczku, poukładaj mnie, proszę
Bo taki podzielony na części jestem zupełnie do niczego
Poskładaj tak jak dziecko składa klocki lego
Jeden do drugiego, drugi do trzeciego
A wtedy usiądę wygodnie w fotelu zakładając nogi na stół
I polepiony solidnie by nigdy nie było takiej siły która znów podzieli mnie na pół
Będę się czuł jak nowo narodzony, jak z zarzutów oczyszczony
Sam z sobą pogodzony stanę przed Tobą o tak od dołu do góry przez Ciebie polepiony
Ja się nie zmienię więc poukładaj mnie a ja zapuszczę w Tobie korzenie