Czas sobie leci spokojnie, dni uciekają, a my jak zwykle wymyślamy coraz to nowe formy spędzania owego czasu. Tak sobie teraz siedzę, rozmawiam z jedną z najważnieszniejszych dla mnie osób i dochodzę do wniosku, że lubię swoje życie. Może nie jest idealne, może lubi mnie zaskakiwać i czasami męczyć, ale mam cudownych przyjaciół, głowę pełną pomysłów, rodzinę, która wspiera mnie na każdym kroku, a we mnie samej tkwi (prawie) niegasnący optymizm. Trochę się już przeżyło, wiele cudownych wspomnień już mamy zebranych, zresztą sporo z nich jest zapisanych w taki czy inny sposób na tym fotoblogu, a jeszcze więcej przed nami. Tego się trzymam - nadziei, że jutro będzie równie dużym i ciekawym wyzwaniem. :)
Dzisiejszy dzień wcale nie był smutny, straszny ani nic. W sumie nie wiem dlaczego single nie lubią go tak bardzo i tak na niego psioczą. Ja jedynie przekonałam się dzisiaj, że lepszy ze mnie kucharz niż cukiernik, ale karpatka była zjadliwa, a ja się uśmiałam. Z takim asystentem każde kolejne ciacho będzie na pewno coraz lepsze. :-)
Dużo uśmiechu Wam życzę.
Tyśka