Podczas chodzenia po mieście w poszukiwaniu nowej koszulki natknęłem się na moją piękną Emily. Zagadałem ją no i przespacerowałem się. Tańczyliśmy w deszczu, ach. Chociaż nienawidzę takiej pogody, to dzięki niej pokochałem. Każdy bił nam brawa za nasz taniec. Cudowne uczucie. Przeszliśmy się na plażę. Położyliśmy na brzegu. Fale oblewały całe nasze ciała, ale już i tak byliśmy mokrzy. Całowaliśmy się, przytulaliśmy. Przy niej jest jak w raju... Odprowadziłem ją do domu i poszłem jeszcze pochodzić po sklepach. Kupiłem sobie 3 koszulki, koszulę, 2 pary spodni i czapkę. Chyba jeszcze nigdy sobie tyle nie kupiłem za jednym razem. Poszłem jeszcze do Zacka, pogadaliśmy na męskie tematy i wróciłem niedawno. Mama dziś wraca z Francji. Zrobię jej miłą niespodziankę i przygotuję kolację. Porozmawiam z nią jak było i w ogóle. Ostatnio wcale z nią nie rozmawiam. Tylko pod wieczór zadzwoni i się spyta: ' Justinku jak tam u ciebie? ' gdy jej odpowiem ' dobrze ' jak zawsze, to ona na to ' aha, to ok, ja musze kończyć bo mam masę pracy '. Ach to jest właśnie nasza codzienna rozmowa, albo co drugi dzień. A wyjeżdża na 2-3 tygodnie. Mam ją gdzieś, zawsze mnie olewała. Babcia tylko się mną interesuje, a ojciec nas zostawił. O ile go ojcem można w ogóle nazwać...
Od autorki:
zapomniałam, że piszę też jako Jus oO
Natalie-@myperadise