photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 8 LUTEGO 2014

Tak bardzo dobrze znam to uczucie.... Ale jeszcze nigdy nie skojarzyłam sobie tego z niedorozwiniętą, zapowietrzoną foką. Ciekawe porównanie.

Ten dzień był beznadziejny. Na sam początek dnia obudził mnie budzik, który z resztą szybko wyłączyłam z przekonaniem, że włączyłam sobie drzemkę. No ale nie, oczywiście muszę każdego dnia przekonywać się o tym, jaką kretynką jestem. "Jeszcze 5 minut" pomyślała sierotka Marysia po czym obudziła się pół godziny później i o mało nie spóźniła się na autobus. Chyba jeszcze nigdy w życiu się tak szybko nie ogarnęłam. 10 minut - nowa życiówka, zanotować. Lubię jeździć autobusami. Lubię założyć słuchawki i patrzeć sobie na widoki za oknem. Dlatego zawsze chce mi się płakusiać, kiedy muszę wysiadać, bo już jestem na pksie. Nie dość, że jest dopiero po 7, to jeszcze piździ jak nie wiem co. No ale sorry, taki mamy klimat. Z bólem serca wysiadam z autobusu, ale mam nadzieję, że nie będę musiała dość długo czekać na moich ziomków, żeby razem z nimi udać się do szkoły. Zazwyczaj niestety jest tak, że stoję i czekam jak ciula, aż łaskawie obie przyjadą i mi piiiiiiiiiiiiiiździ :c Dzisiaj było podobnie... I może było mi wtedy przykro?!

Kocham moje słuchawki. Towarzyszą mi każdego dnia, więc prawdopodobnie dlatego tak szybko się psują. Przerywa mi lewa, dlatego wcale się nie zdziwiłam, że jak tak sobie szłam do szkoły, to nagle przestałam słyszeć Ryana Teddera śpiewającego o tym, że umiera się tylko raz. Panika zaczęła się, kiedy już weszłam do szatni i zaczęłam swój poranny rytułał. Macam się po kieszeniach - Gumy? Są. Pomadka? Jest. Słuchawki? Są. Telef... ......... Kurwa, nie ma! Gdzie jest mój telefon?! Panika. Zawał. Wszystko jednocześnie. Przykro mi, że osoby w pobliżu musiały wysłuchiwać wiązanki łaciny, którą wtedy ładnie wyrecytowałam... Myślę "Super, już po mnie". Biorę kurtkę, wracam się przed szkołę z Tomaskiem i szukamy. Nigdzie go nie ma, zajebiście. Pewnie ktoś już dawno go podniósł i na stówę nie odda. Wracam do szkoły, idziemy pod klasę, a tam już wszyscy wiedzą, że sierotka Marysia zgubiła telefon. :c Karinka, pocieszna jak zwykle, zaczyna swój monolog na temat uczciwości ludzi, że mam się nie przejmować, że na pewno się znajdzie... etc. Jasne, chuje muje, nie jestem naiwna. Dzwonek na lekcje, wchodzimy do klasy. Jej Szerokość dowiedziała się jaka jest sytuacja i kazała mi iść do woźnego. No to lecę z tego 4. piętra na parter z nadzieją, że może się znalazł. Później do sekretariatu. Nikt nic nie wie. Wracam do klasy zmachana jak zawsze nigdy. Przez resztę lekcji próbowałam się pogodzić ze stratą. Dzwonek na przerwę. Przez chwilę chciałam nawet posłuchać sobie muzyki z Kariną jak zwykle, ale przecież zgubiłam telefon. Super. Właśnie dzisiaj uświadomiłam sobie, że jestem swoim największym hejterem. Wiem to tylko ja, bo nikt inny nie słyszy jak siebie jadę w myślach. Może to i dobrze. Karina mówi "Szukamy jeszcze raz". No to idziemy. Może tym razem się uda, bo przecież Karinka ma dwie pary oczu, ja mam jedną, czyli razem trzy pary! 3 > 2 - większe prawdopodobieństwo, że zauważymy leżący gdzieś tam telefon. Niestety nie zauważyłyśmy nic oprócz sryliona psich min na trawniku. Wracamy do szkoły. Toczymy się znowu na to 4 piętro. Po drodze oczywiście użalam się nad sobą, jaka to beznadziejna, tępa i skretyniała jestem i biedna Karinka musi tego słuchać, ale mnie pociesza, pociesza jak zawsze. Przed nami ostatnie piętro (swoją drogą wspinanie się po tych schodach jest lepsze niż wf, srsly. Przynajmniej się trochę zmęczę, a nie tak jak na wfie, kiedy większość lekcji stoję w miejscu i czekam, aż któraś zdoła łaskawie zaserwować tak, żeby przeleciało ponad siatką, ba, żeby chociaż do tej siatki doleciało!) i nagle słyszę okrzyk "patrz, Marichen!", no to patrzę i co widzę? Widzę orszak powitalny i Jasia, który trzyma mój telefon. W tym momencie pięciotonowy głaz spadł mi z serca, a z głowy w sekundzie zniknęły wszystkie czarne scenariusze i rozkminy o tym, czy lepiej od razu skoczyć z okna, czy może jednak najpierw powiedzieć o całej sytuacji rodzicom i czekać na wyrok. XD Limit pecha został wyczerpany, od tej pory mogło być tylko lepiej. I było. Lekcje jakoś wyjątkowo szybko mi zleciały, może też dlatego, że nie było włocha, przez co mogłam zabrać Tomaska na romantyczny obiad do Maka. Najpierw masa, później masa. Zdrowe odżywanie rlz! Tyyyyle ludu. Pierwszy raz widziałam, żeby nawet na ławkach na dworze nie było miejsca. Pech. Ale co to dla nas, bohaterów?

Obiecałam sobie, że zacznę ćwiczyć. I to, co powinnam (czyt. kręgosłup) i coś dla siebie też, bo przegrywam wszystkie wojny z Kariną, przez co nie mogę się zemścić za naruszenie mojej nietykalności, bo cwaniak ma więcej siły. :c

Allora. 

Informacje o fixmyself


Inni zdjęcia: Ja nacka89cwaSynuś nacka89cwaŚniadanie robaczka :) halinamDelikatne turkusowe kwiatuszki otienJa z synem nacka89cwaGoth photographymagicBiegus rdzawy slaw300End. surprisemotherfucker;) nacka89cwaMniłchas jako lekarstwo mnilchas