Plan zeszłego weekendu:
Piątek godzina 14-22 praca, następnie na pełnej qrwie z Sopotu do Kiełpina na impreze urodzinowo-pożegnalną do Czarnego.
Ok. godziny 04:00 AM wsiadamy w mobila i skill do Warszawy po my sexy lady i po cheesburgera ^^.
Godzina 10.00 AM powrót z WaWy, maksymalne wykończenie na poziomie -90%
Godzina 15.00PM w domu, prysznic i próba doprowadzenia się do stanu "normalnego wyglądy" i znowu lecimy, tym razem do Gdyni na impreze działową do mojej SZEFOWEJ,godzina 17.00 PM - 00:00AM -łoje wódę.
Następnie, jakby tego było mało, zamiast do domu to do IWA i zaczynamy się dobijać.
Godzina 04:00AM odwieziony do domu samochodem i przeniesiony do łóżka wkońcu UMIERAM.
Niedziela godzina 15.00PM wstaje zniszczony przez system i zamiast odpoczywać to CLEANuje i otwieram browara, podobną czynność odprawiam do godziny 20.00, gdzie zostaje wyciągnięty do ToPolasku na kolejny melanż.
Zmęczenie
Brak snu
chodzą za mną nierozłącznie i jakoś nie zamierzają dać mi spokoju, choć grzecznie proszę :)
Mam wrażenie, że jak tak dalej pójdzię to przy takim trybie długo nie pożyję, ale jak to się mówi"Żyj krótko, umieraj młodo" czy jakoś tak.