miało być czarne a pod wpływem Dylana jest czerwone.
tylko chwilowo, na kilka dni, tymczasowo
Myślę, że jeżeli to wszystko już wiemy, że jeżeli wszystko spobie już uświadomiliśmy i jeżeli ciągle odkrywamy coś nowego i wyciągamy to na zewnątrz, bo czmu nie? to już wszystko będzie dobrze
bo jest rachunek sumienia, bo jest żal za grzechy i mocne postanowienie poprawy, to już chyba wszystko prawda?
Bo przecież te dwie paczki od niedzieli, bo przecież ten ciągle pracujący ekspres i ciągle myte kubki, a i godziny przegadane...
tyle ich że mogłabym w tym czasie zrobić doktorat z prawa rzymskiego, a nie zrobię
Bo przegadane.
Milion folderów, zaznacz wszystko, odtwórz.
I kolejne.
Jestem wkurwiona. Permanentnie.
I nie wiem dlaczego.
Jakoś tak mi tu czegoś brakuje. Jak skarpetek w nocy czy kocyka jednego z dwóch.
Czegoś tak materialnego i tak oczywistego że aż nie wiem co to.
Pieprzenie. Po prostu boli mnie głowa, stresuje się prawem rzymskim i opiłam kawy.
Paskudny nawyk przypisywania gównianym rzeczom wzniosłego charakteru.
Normalka.
Aż mnie dziwią te nagłe przebłyski realizmu. Prostego. Nie żyje? Trudno. Nic nie poradzimy. Żyje? I?
Tak dziwne małe wydają się te wszystkie problemy wobec pokrojenia schabu z kością na obiad.
Króliczek jest tak zdystansowany i tak obiektywny że... jakie opinie? Moje? Moje zdanie?
Biegam i marznę. Wiatr mi odmraża uszy jak w piździerniku, nie sierpniu.
Wstaję od kilku dni przez 3godziny i ani minuty dłużej. Gdzieś około 7 sąsiad włącza radiozet czy inne eremefefem. Dawaj więcej, ja tu śpię.
Budzę się na ćmy, kroki kota i obcych w łożku.
I śpię dalej.
Ale czy tak właściwie to nie mam wszystkiego czego sobie życzyłam?
Zawsze mam, bo tak chcę.
Zabawne jak kiedyś śpiewałam Beatlesów. I jak mnie to cieszyło!
Miło wspominam. I cieszę się że już minęło.
Ładnie nam się to wszystko układa. I ciągle leziemy do przodu, czyż to nie piękne?