Mam nadzieję, że w waszych domach zamiast rodzinnego ciepła nigdy nie było kłótni i napięcia. Że byliście dla swoich rodziców ważniejsi niż ludzie, którzy ich nie szanują. Że w domach waszych dzieci będą zawsze tacy ludzie, którzy prawdziwie je pokochają.
U mnie tak nie było. I chociaż myślałam, że kiedy odejdę z tego domu i pożegnam zakłamaych ludzi, to piętno bycia jednym z nich ze mnie spłynie. I chociaż staram się jak mogę odciąć od tych chorych relacji, to dzisiaj znow czuję się nic nieznaczącą przybłędą.
Chyba zaczynam w to wierzyć...
Mojemu dziecku dam tyle miłości ile zapragnie. Dam mu to wszystko czego nie miałam - nie przez własne ambicje, ale dla jego pewności siebie, dla jego rozwoju. A potem dorosły niech idzie przez świat pewnie i odnosi sukcesy. Będę mu pisała listy gratulacyjne nie chcąc nic w zamian, będę go wspierać zamiast wymagać. Może chociaż on zamiast sztucznie troszczyć się o moje życie, będzie mnie po prostu szanował.
To złe pisać o takich rzeczach na blogu.