Byłam przedwczoraj z dawnoniewidzianą koleżanką (można nawet rzec z "gimnazjalną przyjaciółką") na spacerze. Jak zwykle spuściłam Figę, żeby sobie pobiegała a Kasia panika: "Wołaj ją! A jak nam zwieje?! Widzisz jakie tu są łyse pola?! Zaraz przepadnie! Kumulacja szoku nastąpila, kiedy zawołalam Figę a ona bez protestów dała sobie zapiąć smycz. Kaśka też ma psa, ale on raczej jest kojcowy, no raz w tygodniu wypuszczany jak kojec jest sprzątany i podobno potem nie można go ponownie tam zagonić. W sumie, co sie psiku dziwić...
Panna Figa juz chyba na stałe przemeldowała się z mojego pokoju do korytarza. Tam też przeniosłam jej legowisko, kocyk i pudło z zabawkami. Nie wiem co się jej tak odwidział mój pokój, ale to na moją korzyść. Dziś w nocy tak głośno chrapała, że obudzila mnie zza drzwi
Ja chodzę od rana cala w nerwach, wrak człowieka ze mnie. Wieczór wyniki z gramatyki opisowej. Cholera, z drugiej grupy poprawki nikt nie zdał, połowa jest zmuszona wziąć warunek, druga połowa ma szansę na dopytywanie ustne.
A 600 zł piechotą nie chodzi...