dawno mnie tu nie było i właściwie nie wiem, czy jest czego żałować. wyzbyłam się rutyny z mojego nędznego życia. przypłaciłam to milionem nerwów, ale chyba się opłacało. mam nadzieję, że okres pożegnań tych zupełnie nieplanowanych w moim życiu właśnie się zakończył. że nie będę musiała przez te nieszczęsne 1,5 miesiąca ani płakać, ani żalić się nad sobą.
już nie mogę się doczekać kolejnych wyjazdów gdzieś w piździelec daleko.
p.s dni spędzane ze Skejtką dziwnie szybko mijają. zdecydowanie za szybko.