Dawno mnie tu nie było. W sumie nawet bardzo dawno.
Jakoś tak wychodzi ostatnio, że nie mam czasu tu zaglądać, a co dopiero pisać.
Dużo się u mnie dzieje, nawet bardzo.
Od dwóch tygodni mam w domu trzy psy. Dwa psy w mieszkaniu to za mało, więc postanowiłam mieć trzy.
A tak serio to po prostu mieszka z nami nasza mamusia Lilou. Paulina akurat w terminie Mistrzostw Polski ma zajęty termin, więc postanowiłyśmy, że ja z nią wystartuję i dlatego teraz trenujemy razem.
Fido z kolei się przeziębił. Przez tydzień przyjmowanie zastrzyków, z czego jeden zrobiony przez innego niz mój weta- i mamy okropny, babrający się ropny odczyn, który goi się do dziś. Do tego były podejrzenia wady serca, która na szczęście po stresujących konsultacjach kardiologicznych została wykluczona. Inna sprawa, że dzięki temu pod koniec miesiąca to prawie głodowaliśmy- dobrze, że wróciliśmy do Słupska na święta :D
W każdym razie intensywnie sobie z Lileczką trenujemy, z Fidem oczywiście mniej z wiadomych powodów.
Zavi się uczy, robi postępy, jest coraz fajniejszym szczeniaczkiem. Wczoraj minęły równe dwa miesiące, odkąd jest u mnie i nie wiem,kiedy to minęło. Mam wrażenie, że jest z nami od zawsze.
Ale mam też sporo zmartwień ostatnio, także... No bywa ciężko. Bez motywacji, którą dają mi treningi i moje psy same w sobie chyba bym się czasem załamała.
Ostatnio ''prywatnie'' bywa ciężko, a do tego ciągłe nadprogramowe wydatki, Fidowe choroby, a teraz ten okropny ropień, który z dnia na dzień zamiast się goić to wygląda gorzej. Jest mi cholernie szkoda burka, bo jest grzeczny i kochany, kiedy go opatruję, ale widzę, jak go to strasznie boli i mimo tego jest taki cierpliwy...
Dziś w dodatku byłam w schronisku- rodzice postanowili adoptować kolejnego psa, więc korzystając z tego, że jestem w Słupsku, wysłali mnie ''na zwiady'', czy znajdę takiego, jakiego mogą adoptować...
W każdym razie ta wizyta mnie kompletnie dobiła. Patrzyłam na te wszystkie biedne mordki za kratami i myślałam sobie, że równie dobrze mógłby tam siedzieć Fido. Najgorzej przy staruszkach- biedne, stare, smutne i niechciane. Kuźwa, ja się nie nadaję. Najchętniej bym się tam rozpłakała i zabrała je wszystkie ze sobą...
No nic, taki dzisiaj mam ponury wieczór.
Poranek za to miałam udany, bo wybraliśmy się do Trójmiasta na spotkanie rodzinnę z naszą siostrą Bju.
Od razu się poznali. Łaziłyśmy chyba z pięć godzin, mamy pełno pięknych zdjęć- jedno z nich, oczywiście autorstwa Moni, widzicie u góry.
Zavi pięknie się spisywał, jeśli chodzi o bycie modelem, włącznie z pozowaniem na Fidzie :)
Tyle na dziś, bo ile można pisać. Mam ładne fotki, muszę zostawić sobie trochę weny na notki do nich.
Miłego wieczoru! :)
SPRZEDAM:
Derkę chłodzącą Hurtta, rozmiar 60
Pullera
Zabawki szczeniaczkowe
Szelki