Byłeś serca biciem
Wiosną, zimą, życiem
Marzeń moich echem
Winem witatrem śmiechem
Znów patrzymy na siebie oczyma wyobraźni
Powiem szczerze, to juz mnie zaczyna draźnić
Julia musi umrzeć, zbyt mocno Cię pragneła
Raz wznosiłeś ją do góry, a raz prosto na dno
Byłeś słodkim kłamstwem, a raz gorzką prawdą
Piekłem, niebem i słońcem, deszczem
Dawno temu byłeś płaczem, śmiechem, niewinnością
Grzechem, moim szczęściem i największym pechem
Radością, smutkiem, tlenem, oddechem
Dziś tylko na kreńcach serca odbijasz się cichym echem
Kiedyś dla siebie jak chleb powrzechni
Dziś dla siebie nawzajem już niepotrzebni
Historia smutna jak listopadowy deszcz
Słone- gorzkie słowa późną nocną porą
Gorycz spływa po słowach, które tak mocno bolą
Ale się usmiecham nawet gdy odczuwam ból
Bo a każdym razem potem wybudzam się z ulgą
Czasami czuję ból, żal a czasami nic
I nie wiem czemu nie chcesz przestać mi się śnic
Skoro dziś nie znaczymy dla siebie nic