Zgodziła się. Głupia.
Rzeczywiście na nią czekał. Z przyjacielem. Ale nie chodziło wcale o żadnego z nich. Był jeszcze jeden. Ozzy. Wytłumaczyli jej, że chcą mu pomóc w znalezieniu dziewczyny, a ona jest idealna. Patrzyła na nich szklanymi oczami, ale nie widzieli tego, bo było ciemno. Postanowili iść nad pobliską rzekę. Wciąż z nią rozmawiał. Mówili na niego Bastek, bo uwielbiał Ryśka i Bastka Riedelów. Usiedli na brzegu. Kiedy chłopcy zajęli się sobą, spojrzała smutno w zachmurzone niego. Tego dnia padał siarczysty deszcz, ale nie wyglądało na to, by znów miało lunąć. Siedziała i nie zwracała na nich uwagi, aż podeszli bardzo blisko i zaczeli ją rozśmieszać. Zapomniała o tym i śmiała się razem z Nimi. Stwierdzieli , że powinni już wracać. W drodze powrotnej niestety znów zaczęli opowiadać jej o Ozzym. Znała go ze szkoły, często widywała go w towarzystwie Bastka, ale wcale nie chciała być z nim swatana. Wolała właśnie tego niebieskookiego z burzą blond loków na głowie. Bastka.
Kiedy wreszcie poszli, a ona wróciła do domu, zrobiła sobie gorące kakao. Usiadła przy oknie włączając piosenkę "Lithium" zespołu Evanescence, a łzy spływały powoli po jej policzkach. Nie rozumiała, dlaczego tak się dzieje. Nie chciała płakać. Miała na to swój sprawdzony od lat środek.