gubię się. chcę uciekać. walczę ze sobą żeby tego nie robić, żeby nie wychodzić. ale tylko wtedy ból nie jest taki dotkliwy, wyobrażam sobie że trochę go od siebie wtedy oddalam. ciągle go widzę ale nie pali mnie.
bo ja płonę. ciągle się spalam. boli mnie cała egzystencja, nie mogę nad nią zapanować. zamiast tego się zapętlam, więc ciągle myślę żeby porządkować rzeczy, żeby zawsze wyglądać perfekcyjnie, żeby idealnie wykonywać swoją pracę. czuję się albo jak królowa albo jak totalne zero. mężczyźni mnie podziwiają, kobiety patrzą z pogardą. kto tu ma racje? w kółko to analizuję. przestałam spać kilka miesięcy temu z nadmiaru analiz.
dziesięć lat wcześniej potrafiłabym to wszystko ładnie i chronologicznie uporządkować, dziwne że dzisiaj wydaje mi się że to strzępki zdań pojawiających się w mojej głowie. lubię nazywać to myśleniem wierszem białym. wszystko jest poetycko nostalgiczne.
nie potrafię tworzyć kiedy jestem zadowolona. bo te wszystkie momenty to tylko chwile szczęścia. nie da się być permanentnie szczęśliwym. żyjemy tylko dla tych kilku minut, reszta to tułanie się po świecie i szukanie na nowo tych samych rzeczy.
kocham mosty. najlepiej kiedy mają w sobie jak najwiecej stali. wydają się jedyną stabilną rzeczą na świecie. lubię patrzeć na nie z dołu, wtedy to poczucie maleńkości jest przynajmniej uzasadnione. majestat mnie zachwyca, przez chwile natłok myśli cichnie. a później jeśli uda mi się z dysocjacji wrócić do rzeczywistości to znowu płonę - albo z miłości albo z bólu. w sumie to jedno i to samo.
15 STYCZNIA 2025
27 MAJA 2024
21 SIERPNIA 2022
27 MARCA 2021
23 GRUDNIA 2019
13 MAJA 2015
19 KWIETNIA 2015
21 MARCA 2015
Wszystkie wpisy