Witajcie!
Wracam do Was po tych 3-4 miesiącach.
Pisałyście, pytałyście jak wesele.
Jeśli chodzi o mnie to do wesela zrzuciłam 13 kg, miałam piękną czerwoną suknię z koronkowym dekoltem i rękawkami, do tego upięte na bok włosy i cudowny makijaż. Niestety nie wiem co sie stało, ale Panna Młoda była na mnie obrażona zaraz po tym jak wsiedliśmy do limuzyny pod domem. Nie było już kolorowo. Byłam tam, bo byłam. Ona i Pan Młody traktowali mnie i T. jak powietrze. Po pierwszym tańcu suknia Młodej się podarła, potem spłynął jej cały makijaż. Chyba było jej wstyd i jakaś koleżanka szybko jej zrobiła jakiś prosty makijaż w toalecie, a mi nawet się nie przyznała. Odezwała się tylko parę razy przy stole.
Przed weselem pytałam jej jaką mogę mieć sukienkę, kolor, fason, długość. Wszystko z nią ustaliłam, a na weselu usłyszałam od jej siostry ciotecznej -Druhna, a czerwnoa suknia to będzie zdrada w małżeństwie!
Po czym się odwrócilam -Czerwony to kolor miłości! Młoda też zwrociła uwagę, że czerwona i że zdrada. Na oczepinach Młody nawet się wydarł na mnie, że stoje zamiast przynieść wódkę na nagrody, a ja pokazałam mu cały koszyk wódki, który stał obok mnie już dużo wcześniej przygotowany. A że Drużba nic nie robił- było dobrze. Z T. zaczęliśmy to olewać. Po oczepinach wytańczyliśmy się, wypiliśmy wódki i wróciliśmy do domu. W niedzielę byliśmy umówieni na 9 do kościoła. Zrobiła szybki makijaż ubrałam garnitur i buty i tata zawiózł mnie pod kościół. Młoda kazała żebym czekała na nich przed kościołem bo musimy podejść pod ołtarz przed mszą. Więc czekałam...10...15 minut. Msza się zaczęła, a oni przyjechali spóznieni 30 minut i z pełnym impetem nie mając żadnych zahamowań w środku mszy przeszli przez środek kościoła do pierwszej ławki.
Na poprawiny się chwile spóźnilśmy, bo też robiłam sobie cudowny makijaż! Wystroiliśmy się i już nie przejmowaliśmy sie fochami Młodych. Bawiliśmy się sami.
W poniedziałek w wąskim gronie było już nas niewiele, posiedzieliśmy trochę, nawet na koniec z nami porozmawiali.
Niestety od ślubu już blisko 2 miesiace nie mogę doprosić się nawet jednego zdjęcia.
Od jakiś 2 tygodni nie jestem już z T. Spędzanie ze sobą 24h/24h pokazało kto jakim jest człowiekiem, a ja nie mam ochoty mieć dziecka w domu, któremu trzeba prać, prasować, gotować i sprzątać. Ja robię mu niespodzianki, zabieram do kina, wożę wszędzie, a on zapomina o zabraniu mnie do kina ns film, na który tak długo czekałam i o którym mówiłam mu niejednokrotnie. Facet który nie czuł się w obowiązku dorzucania się do rachunków pomimo, że mieszkał u mnie 4 miesiące. Facet który usłyszał, że wakacje ksoztują 1200 zł od osoby na tydzień i stwierdził, że on nigdy nie wyda takich pieniędzy na jakieś głupie wakacje, po czym po 3 dniach kupił telefon za 1000 zł.
Wracam tu, bo potrzeba mi Waszej siły, motywacji i wsparcia. Przez te wszystkie problemy, praca, rodzina, T. waga wróciła. Chcę teraz spokojnie i powoli zmieniać moje nawyki żywieniowe, chcę zacząć być aktywna, ale nie tylko do czasu aż zgubię kilka kg, tylko już na dłużej.
Wierzę, że mogę liczyć na Wasze wsparcie, a ja postaram się wrócić tu w 100% i być aktywna jak na początku roku - dzielić się Wami przemyśleniami, sukcesami i porażkami i wspierać i Was w tej ciężkiej walce!