Co sobie myślicie, kiedy bierzecie do ręki kawałek chleba? Kiedy przysuwacie go do ust i gryziecie? Kiedy przeżuwacie, przełykacie? Cieszycie się smakiem? Uśmiechacie się? Dla mnie to męczarnia. W jedzeniu widzę wroga. Widzę tłuszcz. Patrzę na kanapkę, na jogurt, na jabłko i widzę dodatkowe centymetry, zbędne kilogramy. Wpadam w paranoje przy rodzinnym obiedzie. A szczęśliwa jestem tylko budząc się głodna.
Pięć tabletek na obiad i piętnaście na kolacje.
Woda. Jeszcze napisze ile przybyło/spadło.