" I tak jak duch żyję i już mam dość, znam ją.
Znów się naćpam, opiję i ulegnę gorzkim żalom,
wszystkie fałszywe ryje służą mi dobrą radą,
nie zrozumieją mnie, oni fizyczności łakną.
Chciałem nie raz się targnąć i skończyć z tym raz na zawsze,
ile można czekać, pragnąć, nie skoczyć po nową szansę?
W mydlanej bańce widziałem odbicie twarzy,
a gdy pękła jak ja, embrion zwinął się i zastygł,
proszę Cię raz ostatni, przełknę każdej prawdy ciernie,
karmiony nadziejami chyba wcale wolę nie jeść.
Dniami, nocami ciągle pytam się gdzie jesteś,
ale chyba powątpiewam czy Ty w ogóle istniejesz... "