A więc 9 dni temu z niedzieli na poniedziałek o 1 w nocy obudził mnie ból brzucha. Zaczynał się drugi dzień po terminie. Pomyślałam sobie, że to pewnie jakieś przepowiadające skurcze i poszłam spać dalej. O 2 znowu obudzil mnie ten sam ból + skurcze. Zaczęłam odmierzać czas. Były co 4 min. Obudzilam T i zaczęliśmy się powoli ogarniać do szpitala. Ból byl znośny ale niekomfortowy. W szpitalu byliśmy chyba jakoś przed 4 w nocy albo wcześniej. Pani która przeprowadzała ze mną wywiad wyzwała mnie, że tak późno przyjechałam, bo skurcze były już co 3 min. Po rozmowie zaprowadziła mnie na oddział gdzie czekałam za lekarzem. Znowu kilka pytań, szybkie ktg i badanie. Tylko 2,5cm. Trochę to ostudziło moje emocje, bo myślałam, że może z 5cm już jest. Potem Pani doktor zrobiła mi usg. Waga z usg przeszło 3400g i kolejny szok, że jak to taka duża, skoro calą ciąże lekarz mówił, że to kruszynka. Po badaniach zabrali mnie na porodówke i podłączyli ktg. Co chwile ktoś przychodził o coś pytać, założyć weflon itd. Jak już się uspokoiło, to pielęgniarka przyniosła mi piłkę do skakania. Niestety rozwarcie szło bardzo powoli. Po 2h miałam tylko 3cm. Około godziny 11 lekarze zdecydowali, że mam iść na godzinę pod prysznic i wezmą mnie na normalną sale. Po prysznicu poszłam na oddzia, zjadłam trochę obiadu i zaczęły się mocniejsze bóle. Poprosiłam o badanie, ale najpierw prysznic. Po prysznicu ok. 13 nie wiem ile było rozwarcia, chyba coś ok 5cm i wzięli mnie znowu na porodową. Wtedy zaczęła się jazda. Już krzyczałam z bólu. Jakoś po 17 zdecydowali się przebić pęcherz płodowy chyba przy 8cm i powiedzieli, że teraz pójdzie już z górki. Ok. 20 pełne rozwarcie, ale lekarze wykryli jakiś problem. Mała nie mogła przepchnąć główki, bo przeszkadzało jej moje spojenie. Kazali leżeć na prawym boku i przeć jeśli będzie potrzeba. Wtedy to już się darłam i myślałam, że zaraz to łóżko rozwale z bólu. Kolejne badanie przez lekarza i zaczęli jakoś dziwnie patrzeć między sobą. Wezwali kolejenego lekarza i kazali przeć. Podali mi oxy, żeby skurcze były dłuższe. Lekarz powiedział, że urodzę bez nacięcia. Nagle małej zaczęło spadać tętno do 80 i rosło do 200. Zaczęli się szykować do vacum i cc. Kolejny skurcz i nacięcie. Przy kolejnym miało być vacum. Na szczęście wypchnęłam ją sama. Szybko do mnie na pierś. Poleżałyśmy sobie tak trochę i poszła na mierzenie itd. 3100g i 51cm szczęścia. Ja w tym czasie miałam urodzuć łożysko. Niestety nie wyszło całe i miałam zabieg pod znieczuleniem ogólnym. Po wybudzeniu zawieźli mnie na sale i dali przytulić małą. Cały poród trwał 20,5h ze skurczami co 2-3min. Nigdy więcej. Gdyby nie T to nie dałabym chyba rady. Dzisiaj była położna wyciągnąć szwy. Ulga niesamowita. Uciekam, bo ktoś się tu budzi na jedzonko :)
5 LIPCA 2018
26 MAJA 2018
24 MAJA 2018
25 KWIETNIA 2018
9 KWIETNIA 2018
4 KWIETNIA 2018
2 KWIETNIA 2018
24 MARCA 2018
Wszystkie wpisy