Godzina 11:00. W końcu mogę odespać te krótkie, ZA krótkie noce. Piękny, wolny, piątkowy poranek/przedpołudnie, bez słońca, wraz z niesamowitą pogodą za oknem (aż chce się żyć!) na dobry początek rozpoczynam w rytmach funk'owo-house'owych :D (house,house mrr). U mego boku są też ze mną: czipsy paprykowe, chrupki czekoladowe z gorrrącym mlekiem oraz sok bananowy, mój ulubiony. Czyli śniadanie, którego nigdy nie jem, bo zakładając skarpetki, doprostowując włosy i szukając zeszytu nigdy nie mam na to czasu:( Także, mogę cieszyć się tą chwilą kiedy zamiast siedzieć na kartkówce z fizyki,matematyki czy czegokolwiek innego, leżę sobie w zimnym pokoju przykryta milionem kołdr i koców,mm. We wtorek jadę podbijać Toruń, i to przez 4 dni, także może być ciekawie. W końcu udało się mnie namówić, jęczenie Żyszkowskiej poskutkowało ;) Wezmę się chyba za plotkarę, widok Chucka Bassa mnie rozbudzi, haha :D siemix :DDD!