Zmęczony życiem, nie czujący bólu. Na parkiecie mówili do niego "królu".
Nie odmawiał alkoholu, często latał na 'haju'. Przyszedł czas, skończył się hajs. Koledzy odeszli, on spadał coraz niżej. W życiu pojawiła się kobieta. Za rękę go chwyciła. Teraz pną się coraz wyżej. Szczęście w sobie odkryli. Ludzie znów byli dla niego mili. I tak razem żyli. W oczach płomienie. Ręce splecione, gołębie nad nimi.
Mówili im "życie to nie bajka" a jednak się wszyscy mylili...