Drogi Blogu,
Kolejny szary, nudny, dupny dzień. Za oknem znowu leje. Nawet nie trzeba podchodzić do okna, żeby wiedzieć, że leje. Wystarczy mieszkać na poddaszu, żeby słyszeć jak ten deszcz napie*dala we wszystko co popadnie. Wszystko jest do dupy. Nie chcę żeby tak było, chcę tylko żyć normalnie. Jak każdy. Jak każdy normalny człowiek. Dlaczego akurat ja? Jest mi źle. Jest mi bardzo źle. Jest mi tak cholernie chu*owo.
Ku*wa skąd ja mam te siniaki i to rozcięcie na brwi? Co się w ogóle wczoraj działo? Mam jakieś prześwity, ale ledwo co pamiętam. Pamiętam, że jak już poszedłem na tę zasraną imprezę do Kaśki, to dużo piłem. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam z tej imprezy to to, że wypiłem drinka od Huberta. Potem już odleciałem. Dalej już tylko pamiętam rzyganie rano w domu, darcie się matki, napieprzającą głowę i obolałe plecy i brzuch. I znowu odlot. Obudziłem się coś koło 18 z jeszcze większym bólem głowy i siniakami na całym ciele. Dziwi mnie tylko ta rozwalona brew, która nie boli. Teraz siedzę i usiłuję sobie przypomnieć cokolwiek ale ni chu*a nie mogę. Wcześniej dostałem kolejne zje*y od matki. Nie mam nawet do kogo napisać, żeby dowiedzieć się, co wczoraj się dokładnie stało. Bo po tych siniakach wyraźnie widać, że od kogoś dostałem wpie*dol. Tylko od kogo i dlaczego? Chociaż dlaczego to pewnie chodzi o to, o co wszystkim przez ostatnie parę miesięcy, kiedy w końcu postanowiłem
A z resztą nieważne. Byłem głupi i zaufałem nieodpowiedniej osobie.
Teraz jest jeszcze kilka wolnych dni, ale za chwilę się skończą i trzeba będzie wrócić. Nie chcę wracać do tych kłamliwych szmat, dwulicowych frajerów i pustych dupodajek, z którymi nie chcę mieć więcej nic wspólnego. Ale starzy wciąż nie chcą mnie przepisać. Mam już to wszystko w dupie, odechciewa mi się żyć, rzygam takim życiem.