Może być bardziej chujowo?
Wątpię.
Musiałeś się tak zjawić?
Niespodziewanie?
Kiedy praktycznie całe życie już sobie ułożyłam?
Po tym co zrobiłeś?
Jak cierpiałam?
Ale przecież nic się nie stało. To wam najlepiej wychodzi...
Z góry zaznaczę, że ta historia nie dotyczy p. Damiana..
Może od początku? O co chodzi, prawda?
Za miesiąc minie rok od tego spotkania. Naszego pierwszego spotkania na urodzinowym melanżu Karoliny. Tam się poznaliśmy. Przypadkowo, bez żadnej zapowiedzi. Od razu mnie oczarował. On okazywał mi zainteresowanie. Dużo pisaliśmy, wyznając swoje uczucia, zarówna ja jak i on. Praktycznie co dwa dni wychodziliśmy po szkole. To było naprawdę piękne. Czułam, że się zakochuję. Nikomu nie poświęcałam tyle czasu co jemu. Byliśmy tylko my. Do pewnego momentu...
Kontakt zaczynał się urywać, nie odpisywał na wiadomości, ja się martwiłam. Około dwóch tygodni ciszy. Potem napisał czy możemy się spotkać, na co od razu się zgodziłam. I co? Kurwa gówno. Nagła wymówka, że nie może. Ale miałam w sobie jeszczę nadzieję. Gdzieś głęboko, na dnie.
Miesiąc później po powyższym incydencie miał urodziny. Wysłałam mu życzenia, po czym okazało się, że usunął mój numer i kazał mi spierdalać. Co wtedy czułam? Jakby ktoś zrywał ze mnie skórę. To było nie do zniesienia. Postanowiłam, że odpuszczę. Długo to wszystko się ciągnęło. Aczkolwiek odczuwałam pustkę. Po drodze miałam nawet chłopaka. Niestety, nasz związek rozpadł się po miesiącu. Po prostu próbowałam zapełnić moją pustkę w sercu kimś innym. Mój ból. Ponad dwa miesiące temu pojawił się Damian. Oczarował mnie. Młody Bóg. Niestety, nie mam z nim żadnego kontaktu, a i tak cała szkoła wie, że mi się podoba(ł). Postanowiłam, że skupię się na nim. Oglądałam się z nim na każdym kroku. Niestety, wątpiłam, by to odwzajemniał. Poza tym wiem, iż podoba mu się inna dziewczyna, która na jego niekorzyść ma chłopaka. Następny ze złamanym sercem.
Powracając do tematu - pod koniec listopada byłam z koleżankami na mieście. Stałyśmy na uboczu, paląc papierosy. Jakieś sto metrów ode mnie zobaczyłam charakterystyczną sylwetkę - to był on. Ten, który tak mnie potraktował. Ten, przez którego moje życie diametralnie się zmieniło. W koszmar. Nie potrafiłam zbliżyć się do innych. Miałam taką wielką rezerwę, dystans. Postanowiłam, że do niego napiszę. Zlał mnie konpletnie, dodatkowo wysłał zdjęcie swojej dziewczyny. Poprawka, na tę chwilę już byłej. Niestety, w tamtej chwili moje serce złamało się ponownie, rozpdało na jeszcze mniejsze kawałki.
Umarłam.
Umarłam wewnętrznie.
Musiałam o nim zapomnieć. Całkowicie. Na zawsze. Nie dam się tak traktować.
Ha, dobre słowa..
W ostatnią środę pojechałam do miasta, by wyjść z dziewczynami na mały chill. Połaziłyśmy, a gdy naprawdę było już zimno poszłyśmy w pewną miejscówkę. Siedzimy, palimy, gadamy jak na baby przystało. Niedaleko nas przeszli jacyś chłopaki, z resztą co chwile ktoś przechodził. Nagle do koleżanki (Oliwii) dzwoni telefon. Odebrała, rozmawiała z kolegą, starszym od nas o rok. spytał sie, z kim jest i czy może przyjść z kolegami. Nie musiałam nawet się domyślać, kto z nim jest. Oliwia od razu powiedziała by nie przychodził, ze względu na mnie. Serce zaczęło mi szybciej bić, ale zdołałąm się uspokoić. Na niespełną chwilę. Zaczęła zmierzać ku nam grupka chłopaków co przed chwilą nas mijała. On tam był. Siedziałam bokiem w ich stronę i odwróciłam głowę. Chciałam całkowicie go zlać. I co? Podszedł do mnie i połozył dłoń na mojej głowie. W tym momencie przeszedł mnie dreszcz emocji. Coś wróciło. Nadzieja na dnie mojego serca się odezwała. Później nie rozmawialiśmy, pożyczyłam tylko od niego zapalniczkę. Karcia, koleżanka, która była ze mną i Oliwią jest jego daleką kuzynką. Zapytała się jak tam jego dziewczyna, na co on odrzekł, że zerwali. Automatycznie popatrzyłam w jego stronę. Było ciemno, nie widziałam twarzy. Poczułam coś w środku. Jednocześnie czułam radość i złość. Długo tak nie staliśmy, po niecałej godzinie wszyscy rozeszliśmy się do domów.
Nie wiem co teraz czuję. Mam mętlik w głowie, który nie pozwala mi normalnie funkcjonować.
"Chcę, aby ktoś
Tak po prostu
Mnie zrozumiał,
Mimo, że ja sama
Nie potrafię
Zrozumieć
Siebie."