Z myślą o przyszłości naukę zostawiam z tyłu - oglądam się za siebie i wyciągam wnioski.
Czy aby nie za szybko podążam do przodu, czy może jednak zbyt bardzo daję na wstrzymanie.
Próbuję dostosować tempo...
... i nic z tego nie wychodzi. Jestem gotowy na duże kompromisy - nie z desperacji, lecz wyczucia potrzeb innych.
Szkoda tylko, że nic z tego nie wynika.
Ostatnimi dniami mam wrażenie, że jest to wręcz niepotrzebne.
Jestem tam gdzieś obok, często na końcu listy dnia. Dlaczego jeszcze jestem?
Może z miłości?
Wiem, że potrafię przekazać te moje emcje najlepiej jak tylko potrafię.
Jednak nie mogę wciskać ich wciskać nikomu na siłę.
Mogę przekonywać, że warto brać. Że możesz się w to zaangażować.
Jednak w pewnym momencie przychodzi okres bilansów i strat.
Czas na szczerość...
... przede wszystkim z samym sobą.
Od 14 miesięcy jestem samotny mimo emocjonalnej więzi.
Praktyka jest złota, teoria bezpłodna - głosi przysłowie.
Trudno się z tym nie zgodzić.
W teorii, dobrze - w praktyce niedostatecznie.
I tak od ładnych kilku tygodni...
ps. na dziś "medialne" fakty to tylko i wyłącznie zaklinanie rzeczywistości.