Codziennie widuję tyle twarzy, tyle zmęczonych, smutnych twarzy bez wyrazu. Zastanawialiście się kiedyś kim jest osoba, którą widzicie przelotnie gdzieś na ulicy? Ja ostatnio bardzo często. Wszyscy są tak cholernie nieszczęśliwi. Wszyscy dostają kopy od życia. Wszyscy cierpią z jakiś powodów. Wszyscy mają marzenia. Wszyscys chcą być szczęśliwi, a nie są. Ile z osób, które codziennie widujemy może powiedzieć : tak jestem zadwolony z tego co robię, jak żyję, 2 może 3? Jesteśmy ograniczeni własnymi słaboścami, sami siebie ograniczamy. Sami jesteśmy przeszkodą do samorealizacji.
To wszytsko jest takie bez sensu.
Czekam na sobotę, mała domówka u koleżnaki. Jestem ciekawa czy znów wydarzy się to co ostatnio. Szczerze, nie mam nic przeciwko temu. Balkon, fajki i Ona i będzie dobrze.
tutaj - pytania?