photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 7 MARCA 2012

Well, I'm used to coming back.

Ok. Chyba jestem winna Wam przeprosiny.

Wiem, uciekłam nic nie mówiąc na 2 miesiące, nie zostawiając żadnej pożegnalnej notki, czy coś.

Ale jestem kiepska w pożegnaniach, a musiałam odetchnąć.

Odetchnąć od tego gówna mnie otaczającego, pobyć sama i spróbować ułożyćsobie życie.

Ale wracam do Was, jak bumerang.

Poukładałam sobie co nieco. Trochę pobłądziłam, pare razy odnalazłam drogę.

Ciekawe jest to jak często ją gubię.

 

jutro wracam do pisania bilansów, pewnie się zdziwicie, oj taak.

 


SELF CONCLUSION-THE SPILL CANVAS


Jestem Wam chyba winna jakąś historyjkę skoro tak długo mnie nie było.

Hmm, tylko o czym Wam napisać? Napewno coś wesołego i popieprzonego. Już wiem!

 

 


 

"Zagubiona w czasie i przestrzeni."

 

Lato, Kraków, Coke Live Music Festival. Ja, moja siostra i panna Z. Niestandardowo ubrane nastolatki wałęsające się od sceny do sceny po krakowskiej murawie.

Głośna, inspirująca muzyka sprawiała, że czułam każdy mięsień, każde ścięgno w swoim ciele. Zabawne uczucie, gdy żołądek tańczy z wątrobą do rockowej muzyki nie zwracając uwagi na zdenerwowany mózg.

'Zabawmy się'-wciągam przyjaciółki do ToyToya i wyciągam z majtek folijkę wypełnioną po brzegi magicznym białym proszkiem. Zwijam 100 dolarówkę w rulonik, złotą kartą rozdrabniam grudki na wcześniej znalezionym kawałku szkła i bezapelacyjnie tworzę 6 idealnie równych kresek. Wciągamy. Czuję niebotyczny wpływ narkotyku w mojej nieźle pocharatanej duszy. Wychodzimy trzymając się za ręce i śmiejąc. Ludzie są bardziej kolorowi, spontaniczni i głośniejsi niż w normalnej, szarej rzeczywistości. Kocham, to euforyczne uczucie bycia Panią Świata.

Idziemy do namiotu młodych talentów, zbierając pochlebne spojrzenia różnych Panów i Pań. Jesteśmy przy samej scenie, gra RB, covery najsłynniejszych punkowo rockowych zespołów. Nagle Cisza. Pan A, pyta tłum czy dobrze się bawią. Krzyczymy. Dostrzegają Nas i uśmiechają się na widok naszych rozbrykanych kosmyków włosów, ubrań w nieładzie i roześmianych twarzy.

Koncert się kończy, zbiera się tłum fanek pod sceną żebrzących o autograf lub podpis na piersi. My wychodzimy, nie lubię tego typu szopek. Idziemy w stronę MainStage'a. Ktoś łapie mnie za rękę. To on. Wokalista, pan A. Śmieje się z nami, widać też nie do końca jest czysty, jeśli wiecie o co mi chodzi. Przybiega reszta zespołu i dzieli nas między siebie. Stajemy w gromadzącym się tłumie z niecierpliwością oczekując na TEN koncert. (nie podam nazwy zespołu, to by było zbyt łatwe) Rozmawiamy o życiu, śmierci, abstrakcji i szczęściu. Pan A wyciąga jakiś kawałek papierka. Kładzie na języku białą tabletkę i zachęca mnie do skosztowania. Przybliżam się do niego jak w zwolnionym tempie. Odgarniam włosy z oczu, staję na palcach. Rękoma gładzę jego włosy i obejmuję jego biodra swoim udem. Powoli przysuwam się coraz bliżej i bliżej, kokieteryjnie na niego spoglądając. Przybliżam swoje wargi do jego warg i delikatnie go całuję przy okazji zlizując pillsa z jego języka. Była gorzka i twarda, ale w połączeniu ze słodyczą jego ust i delikatnością języka, powiedziałabym że to jedna z najlepszych rzeczy, które jadłam. Koncert się zaczyna. Wybuch sztucznych ogni na scenie i oślepiające światła skierowane na widownię. Wychodzą, czuję podniecenie w sercu i każdym innym organie.

Muzyka jest rozkoszą dla moich uszu, a jego ramię oplatające moje ciało ukojeniem dla zmysłów. Wciąż, gdy myślę o zazdrosnych spojrzeniach ich fanek w naszą stronę, zgryźliwych komentarzach i zgorszonych minach, robi mi się ciepło na sercu i mam ochotę się śmiać.

Widzę wszystko wyraźniej, jakbym miała 6 i 7 zmysł. Nagle jestem wyżej od innych. Idealnie widzę scenę i jego mojego Kochanka ze snów śpiewającego największe hity. To A. wziął mnie na barana i delikatnie ruszał się w rytm muzyki. Czułam jakby koncert był tylko dla mnie, dla moich oczu, moich uszu, moich doznań i moich wspomnień.

Wokalista postawił mnie na ziemi, a mimo to czar nie prysnął jak za sprawą magicznej różdżki, wręcz przeciwnie. To chyba przez dozę świerzego powietrza, narkotyk zaczął działać na mnie silniej. I znów ta intensywność barw, dźwięków i zapachów.

Zapaliłam papierosa, dym układał się w przedziwne kształty, wydawało mi się, że tańczy przy akompaniamencie perkusji, zwija się na każde mocniejsze uderzenie, a rozpręża gdy do akcji wkracza talerz.

'-Zaraz będą brali na scenę, biegnij.-Pan A. i jego złote rady. Pobiegłam wyszarpując przyjaciółki z ramion reszty zespołu. Przebiegłam parę kroków i uświadomiłam sobie, że o czym zapomniała. Odwróciłam się na pięcie i ile sił w nogach wróciłam w poprzednie miejsce. Stał tak jakby na mnie czekał. Wskoczyłam na niego, uczepiając się jak małpka. Pocałowałam go, długo i namiętnie, a potem tak szybko jak się pojawiłam, tak szybko zniknęłam zostawiając go z zaskoczeniem malującym się na jego jakże przystojnej twarzy. Dobiegłam do sceny, gdy rozbrzmiały dźwięki długo wyczekiwanej piosenki.

'Lady in white shirt, please join me on stage.'-powiedział to patrząc mi się prosto w oczy i czarująco się uśmiechając. Niesamowite uczucie, prawie jak wielokrotny orgazm podczas oralnych pieszczot. Przy pomocy widowni wsoczyłam za barierkę i popędziłam kierowana przez ochroniarzy na scenę. Wbiegłam po schodach i stanęłam oniemiała. Tyle ludzi, tak gorąco, głośno i hmmm... przyjemnie. Dużo nie myśląc zdjęłam bluzkę i tańczyłam na scenie oglądana przez tysiące obcych mi osób. Najlepsze 10 minut mojego życia, czułam się jak gwiazda rocka, mimo że im tylko towarzyszyłam w przedstawieniu. Ostatnie nuty piosenki. I nagle robi się pełno ludzi na scenie, tańczymy i skaczemy jak jeden organizm. Brzdęk i koniec show. Powoli schodzę ze sceny, czuję jakbym unosiła się w powietrzu. Ktoś łapie mnie zaramię. Jared. Podaje mi kostkę, na której grał przez cały koncert, całuje mnie w policzek i mówi: 'You're so beautiful,  I saw You in this crawed and I thought that I want You closer to me. I hope You enjoyed that.' Zszedł ze sceny zostawiając mnie, rozpaloną do czerwoności kurczowo ściskającą prezent i dotykającą swojego rozpalonego policzka obdażonego jego pocałunkiem. Pocałunkiem Mojego Sennego Kochanka.

 

 


 

 

Uprzedzam Wasze pytania. Wszystkie historie są prawdziwe. Zmieniam imiona, albo piszę pierwsze litery imion.

Jeśli coś z mojego życia Was interesuje i chcecie o tym przeczytać, to piszcie. Może będzie to ciekawa historia.

 

Dobranoc.

A.

Komentarze

Junior chicomariposa Jej, ciesze sie, ze jestes znów
09/03/2012 1:03:08
thefatone Wszystkie historie są prawdziwe, tak? Zawsze usypujesz koks złotą kartą, a potem wciągasz studolarówką?
07/03/2012 15:19:05
Junior exchanged nie koks po pierwsze.
po drugie, tak.
zawsze ta sama karta i ta sama 100 dolarówka, to się nazywa rytuał.
07/03/2012 23:28:58

nenya Wróciłaś! jeju ale się cieszę ;)
uwielbiam historie, które piszesz. Uwielbiam odwiedzać twojego fbl'a bo wiem, że zawsze przeczytam tutaj coś interesującego. Bardzo się cieszę, że jesteś z Nami znowu ;*
07/03/2012 18:06:07
deathburger nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że jesteś. :)
"write back" - tak zawsze pisał owy Jeremy do koleżanki. tego dnia, kiedy miał się zastrzelić, napisał co innego.
07/03/2012 16:32:34
thin92 Jesteś pewna, że dobrze robisz wracjąc tu ?
07/03/2012 6:50:56