Bilans:
1. pół gruszki 35 kcal
2. waniliowy suplement diety 66 kcal
3. 4 łyżki groszku konserwowego 30 kcal
4. popcorn 300 kcal + cola 0 1 kcal
432/500
I live for my family, friends and dreams. I want to sightsee all the world. I'm not afraid of spiders.
Song: Placebo-Blind
Wakacje z 1 na 2 liceum. Gorące lato, za oknem piękna zielona trawa, bezchmurne niebo, lekki orzeźwiający wiatr. Siedzę w pokoju przyjaciółki Pani Z. niecierpliwie oczekując wyjścia jej mamy z gramem amfetaminy w staniku. Piję trzecią kawę karmelową i ładuję Requiem for a Dream. "To będzie pierwszy i ostatni raz" słyszę słowa płynące z pomalowanych na krwisto czerwo ust. Własnych ust. Mama wychodzi, zatrzaskując za sobą drzwi. Film załadowany. Oglądamy, napawając się pięknem muzyki, kadrów i urodą Jareda Leto. Scena ceremonii spożywania kokainy. Wyciągam folijkę na stół i wpatruję się w nią jak pies w kość. Pani Z. idzie po lusterko obramowane czarnymi zawijasami. Wysypuję narkotyk, rozdrabniam, go złotą kartą mojej mamy. Zręcznie tworzę 4 długie ścieżki. Zwijam 100 dolarówkę w rulonik. "Zaczynamy?" pytam. Mam natłok myśli, wiem że to złe, zakazane, ale i pociągające. Bez zastanowienia wciągam kreski, najpierw jednym nozdrzem, potem drugim. Pani Z. tuż po mnie. Siadamy na łóżku, kontynuujemy wcześniej załadowany film. Po 15 minutach dostrzegam piękno świata za oknem. Narkotyk zaczyna działać. Idę do salonu. Zaczynam konwersację z pupilem Pani Z. Rozmarzonym wzrokiem patrzę na kanapę. Zaczynam na niej skakać, jednak w mojej głowie skaczę po chmurach, jestem w niebie. Pani Z. przychodzi i patrzy na mnie jak na wariatkę. Proponuje papierosa. Wychodzimy na balkon, ciepły powiew wiatru mąci nam w głowach, czuję zapach powietrza, barwy są ostre, ale przyjemne, a śpiew ptaków ogłuszający. Papieros smakuje inaczej, jest jak delicja, rozpływa się w ustach, a dym układa się w zadziwiające kształty. Telefon. Dzwoni. Niepewnie odbieram. Siostra. Mówi, że Wszyscy są Na Końcu Świata i na nas czekają. Wychodzimy z domu. Droga do miasta mija szybko. Widzę ludzi mnie mijających, nie miejących pojęcia, że znajduję się w zupełnie innej rzeczywistości. Docieramy Na Koniec Świata. Oni nie wiedzą, jednak szybko się domyślają. Widzą iskry w naszych oczach, rozmarzone twarze i błogi wyraz ust. Idziemy nad Wisłę, na bulwar. Kładę się na trawie, słońce mieni się tysiącem barw, dochodzą do mnie ich głosy i śmiech. Jednak nie obchodzi mnie o czym mówią. Jestem gdzie indziej, zupełnie gdzie indziej. Łapię Panią Z. za rękę, ona przysuwa się do mnie. Widzę tylko jej jedwabiste usta. Zaczynamy się całować. To nowy wymiar pocałunku. Poamfetaminowy. Pełen zmysłowości, subtelności, a zarazem namiętności. "Chodźmy stąd, oni nie rozumieją". Szepczę. Kilka minut później kręcimy piruety na głownej ulicy, zaczepiamy ludzi, śmiejemy się do nich. Dostrzęgam chłopaka, mężczyznę. Idzie dziarsko bez koszuli, podśpiewując tak dobrze mi znane piosenki Nirvany. Zalotnie się do niego uśmiecham. Mija nas, wpatrzony w moje oczy. "Cześć" mówi nie zwalniając kroku. W następnej chwili siedzimy z nim w piwnicy pobliskiego teatru. Rozmawiamy. O podróżach, narkotykach, skuotach i seksie. Jest od nas starszy, dużo starszy. Jednak traktuje nas jak równymi sobie. Podoba mi się jego aksamitny głos, tatuaż na ramieniu i kolczyk w języku. Pani Z. wychodzi, jej mama dzwoni. Zbliżam się do niego. On chce coś powiedzieć. Zasłaniam dłonią jego jędrne usta i uciszam. Z bliska przypatruję się jego niebieskim oczom, dotykam blond włosów i całuję w szyję. Uśmiecha się, odwzajemniam uśmiech, dopijam piwo i wychodzę. W głowie mam tylko jedną myśl, jeszcze się spotkamy Chłopcze...