Wiesz jak to jest, gdy masz ochotę zrobić coś, na co jeszcze resztki rozumu Ci nie pozwalają? Ciekawe tylko, kiedy całkiem rozumu zabraknie. Szczerze mówiąc, czekam na ten moment. Rozum w tym momencie nie pozwala mi na poczucie wolności. Wszystko jest ładnie, pięknie, lecz tylko z pozoru. Nawet nie wiesz, jak jest mi trudno. Codziennie proszę Boga o siłę. Zauważam nawet, że tylko i wyłącznie o to Go proszę, zapominając o szczerej rozmowie, zapominając o Nim. Przepraszam. Nie radzę sobie i dlatego tak mi to wszystko wychodzi, a raczej nie wychodzi. Co nie jest też dobrym tłumaczeniem. Myśli krążą i spokoju nie dają, a jak już, to tylko na ułamki sekund. Dobre i to. Przyjaciele - Oni jeszcze są podporą w życiu, gdy nie masz ochoty na nic. Z nimi zawsze nabierasz chęci na zrobienie tego, czego przed minutą Ci się nie chciało. Nawet jeśli nie potrafią Ci pomóc, ich sama obecność pomaga. Dziękuję. Może w końcu mi się uda i będzie tak, jak być powinno. A jak na razie i tak jestem z siebie duma i cały czas przekonuję się, ile siły w sobie mam i nawet kiedy mówię, że nie, cały czas daję radę, lepiej lub gorzej, ale jednak daję radę. A z dnia na dzień jest coraz trudniej, więc niedługo już chyba nic nie będzie robiło mi różnicy.