Dzisiaj wycieczka.
"Chory z urojenia" świetny. Kraków cudowny jak zawsze.
Lody arbuzowe i ciasteczkowo-karmelowe pyszne. :)
Jestem padnięta, zaraz idę spać..
Ale.. Co mi po wycieczce?
Nie chciałam nikomu jej zepsuć, było normalnie.
Ale nie potrafię tak na dłuższą metę..
Czy na prawdę straciłam jedną z najważniejszych przyjaźni w moim życiu?
Chyba nic nie mogę zrobić.. To boli najbardziej.
Zaczynam obwiniać siebie i innych. Nie może tak być.
Popadłam w paranoję..
Popełniłam gdzieś błąd? Mogło się to skończyć inaczej?
Albo nie kończyć?
Myślałam, że brakło mi już łez. Ale nie.
Co jakiś czas przekonuję się, że jednak są i dobrze się mają.
W przeciwieństwie do mnie.
Przecież ja powinnam być teraz szczęśliwa..
Ale dobrze, że mam Jego.
Tylko On daje mi siłę na przetrwanie.
I wierzę, że poukłada wszystko w moim życiu.
Dziękuję Ci, Boże.
Nie ma sensu nic więcej pisać.
Idę spać.
Dobrej nocy