Cholera. Mamy Nowy Rok - czyli nowe nadzieje, nowe przygody i nowe problemy. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że razem z wybuchem fajerwerków wybuchło to wszystko razem. Obciążając nas wszystkich, w sensie mówię o mnie, mojej rodzinie i przyjaciołach. Nie zawsze może być spokojnie, prawda? Koniec rodzi początek. I tak w kółko, do usranej śmierci. Mimo tego, że wszystko powinno być w porządku, to nadal mam ochotę usiąść i się tak po prostu rozryczeć. Tak najnormalniej w świecie, żeby potem mieć z tym spokój na jakiś czas. Chciałam Wam życzyć z okazji Nowego Roku spełnienia wszystkich Waszych marzeń, bo wiecie...one czasem naprawdę się spełniają. Wiem z autopsji. Wystarczy cierpliwość i wkład własny. To co osiągniesz, Twój sukces to Twoja własna ciężka praca. I pamiętajcie - zawsze jest na co czekać, jeśli to ma sens. Zasypiam i zaczynam już pierdolić od rzeczy, ech. Normalka.
Sylwestra miałam zajebistego, jeśli ktoś chciałby wiedzieć. Ostatnio Mączka mi powiedział, że jest taki przesąd... Z tymi, z którymi spędzisz sylwestra, z tymi spędzisz cały Nowy Rok. No cóż. Może to jest prawda? Częściowo mi się to sprawdziło w poprzednim roku. Co do tego, no to sami wiecie - zobaczymy za rok ;) Po przerwie biorę się ostro do pracy. Kiedyś trzeba.
Mamy fazę na horrory. NIE OGLĄDAJCIE VHSa! Chyba, że ktoś lubi zamienić horror w komedię, wtedy polecam.
Rozżarzona tęsknota potrafi wypalić największą dziurę w naszym sercu, nie sądzicie?
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
*śmiech*
- Śmiejesz się ze mnie, co takiego śmiesznego powiedziałam?!
- Nie, ja po prostu się cieszę.
Zdjęcie z Jasiem, stare jak świat.