Co bym zrobiła, gdybym miała przestać istnieć? Pobiegłabym do Niego i przytuliła. Tyle by mi wystarczyło. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Za każdym razem gdy łudzę się, że już mi przeszło, że nie wzbudza już we mnie żadnych emocji (przynajmniej żadnych gwałtownych) i gdy idę z uśmiechem ciesząc się każdą chwilą On znowu to robi.. Wystarczy zwykłe 'cześć' które mi powie raz na półtora miesiąca i wszystko odżywa. Każda cząstka mojego ciała pragnie właśnie Jego, Jego uśmiechu, bliskosci... Dostaję palpitacji serca, które później nie chce się uspokoić przez długi czas. Płytszy oddech też muszę długo przywracać do normy. I dlaczego? Po co mi to było? Dlaczego moje pieprzone serce nie może o nim zapomnieć? I chociaż nigdy nic mi nie obiecywał ja oczywiście musiałam się zakochać, bo jak zwykle jestem najmądrzejsza... Najmądrzejszą Głupio Zakochaną Idiotką.
http://www.youtube.com/watch?v=h7NBNceRD6A
Wieczorami, patrząc w gwiazdy zastanawiam się nad jednym: Gdzie jest mój "wampir"?(bynajmniej nie chodzi mi o tego masochistę w srebrnym volvo). Przeznaczony dla mnie, żeby mnie kochał, bronił, był..? A może w ogóle go nie ma?..