Te matury to jakaś kpina... Ja wiedziałam, że nie jestem przygotowana, że nic nie wiem, ale że aż tak dopierdolą, to nie sądziłam.
Cudem zdałam matmę, byłam jak w transie, kurwakurwakurwa, nie wiedziałam co robię, co się dzieje, jak mam ogąrnąć, zeby się wziąć ogarnąć. 50 minut przed końcem siedziałam z myślą: 'ja tego kurwa nie zdam, o chuj tu chodzi w ogóle, co to ma byc, gdzie są wszystkie zadania z zeszłych lat, które umiałam na pamięć, zawsze były i wciąż powinny?'' No ale dałam radę i to na ładne 44-46%, więc so proud of myself...
Moja rodzina również, myślałam, że im wszystkim jebnę, jak dzwoniła do mnie cała familia, drąc się, że słyszeli w TV, że był pogrom ale ja musiałam zdać, bo kto, jak nie ja, haha...
Tak, zjebałam na razie wszystko i nie mam siły. Polski to pewnie koło 55- 60%. Pozdrawiam, nie powiem jak mi w chuj przykro i jak mam ochotę nie zdać, żeby to poprawić w sierpniu, bo to jedyny przedmiot z którego mam kurwa wiedzę i tak to się kończy, pierdolonym Potopem i Andrzejem Kmicicem, którego za rok wypieprzają z kanonu, życie ;)
Angielski jak to angielski, moje rozszerzenie to jedyne z czego jestem póki co zadowolona. 70%??? Jak? :D
To jedyny przedmiot, którego nie rzucę w kąt, angielski każdego dnia. Zrobiło mi się tak bardzo miło, jak podeszła do mnie koleżanka z grupy, mówiąc, że już dawna chciała mi powiedzieć, że nie wierzy jak wielki progres zrobiłam w ciągu 3 lat, kiedy w pierwszej klasie ani be, ani me, a teraz? Takie słowa podbudowują bardziej niż o niczym nieświadcząca matura, dają siłę do polepszania umiejętności... A angielski to jedyne w czym widzę przyszłość i jeżeli przez rok mogłam ogarnąć wszystko czego nie umiałam przez ostatnie 12 lat, to ja już wiem, że da się zrobić wszystko.
Nigdy nie przypuszczałam, że matura będzie kosztowała mnie aż tyle. Mnie? Zawsze wyjebane na lekcje, a teraz nie mogę żyć. Jest mi przykro, że doprowadzam mamie prawie że do zawału, że ona ledwo żyje, ja też, że codziennie płaczę, niczym panda, siedząc godzinę z rozmazanymi oczami i zalaną łzami twarzą, że znów cos zjebalam, a potem okazuje się, ze nie jest tak tragicznie, jak mogłoby być...
Jestem na skraju wyczerpania nerwowego, to fakt, na wszystko nakłada się moj stan zdrowotny i wizja tego, że prawdopodobnie będę miała ostre kłopoty. Już mam, nawet mama zaczęła w końcu to rozumieć, ech. Dobrze, że jest ktoś, kto każdego dnia kilkoma słowami umie wywowałać uśmiech na mojej twarzy. I to jest coś, za co powinnam mu dziękować każdego dnia. Z każdym nowym porankiem uświadamiam sobie, że trudno byłoby mi przeżyć bez jednego dnia, bez kilku słów od niego.
Człowiek tak szybko się przyzwyczaja. Zdać te maturę, powiedzieć na ustnej parę słów i odciąć się od świata, na jakiś czas. Kraków jeszcze nigdy tak jak dziś, nie miał w sobie takiej siły i...
Nie mogę się doczekać, nie mogę, marzyłam żeby znów pojechać do Krakowa, pozwiedzac wszystkie stare kąty, teraz chcę jechać podwójnie, wiedząc, że ktoś na mnie czeka.
Ze spontanicznego pomysłu wyjazdu do Krakowa, zrobił się tak bardzo zaplanowany, z czyściutką łazienką, czekającą na mnie i moją prostownicę, hehe, z człowiekiem, z którym jestem w stanie porozmawiać o wszystkim, nie bojąc się niczego. Nigdy tego nie było, nie wierzę, że ja sama byłam w stanie otworzyć go tak bardzo. Co ja mam powiedzieć? Że to najbardziej niezwykła znajomość w moim życiu, że nigdy nie przypuszczałam, że to w ogóle jest możliwe, nie ja, nie z moimi poglądami, a jednak...
To trochę jak za dotknięciem czarodzejskiej różdzki, od tak dawna nie zależało mi na nikim na poważnie, nie licząc P., a tu po niecałych 3 tygodniach, ja już zamiast myśleć co się dzieje na rozszerzeniu z angielskiego, uciekam myślami do Kuby i mój największy problem w tym momencie, to żeby u niego było ok, nie u mnie.
Altruizm tysiąc, hehe, ta, co tam moja matura, inni ważniejsi.
Nie chce więcej popełniac tych samych błędów, po coś je popełniam, po to, żeby się na nich uczyć i nigdy więcej tego nie powtórzyć. Przysięgam, ze nigdy nie powtorzę historii takiej jak moja relacja z Alexem. Myślalam, że mnie to nie ruszyło, gówno prawda. Tak się po prostu nie da, mój mózg sam wysyła mi informacje, że mam do niego żal. jak widze jego chujowe posty na fejsbuku, zdjęcia, to mam ochotę zapomnieć. To nie było fair, że doskonale wiedział co robi i sprytnie mu się udawało... Nie żałuję, ale nie potwórzyłabym tego, nigdy. Obwianić mogę tylko siebie, ja sama chciałam od początku, myslałam, że fajna sprawa, pomoże mi to w życu, ale nie sądziłam, że to się potoczy tak. :)
Matura rozszerzona z polskiego za minut 40, hehehe, biegnę, wszystko napiszę, o w chuj, wiem wszystko przecież!!! Haha, powodzenia sobie życzę. Idę coś napisac i wyjść...
Inni zdjęcia: geopark paulsa34... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24:) dorcia2700Piękne kwiaty felgebelKwiaty felgebel:/. szarooka9325