With my lovely friend...
Nasze wspaniałe 12 lat, miliony wspomnień, niebezpiecznych syuacji, kryzysy, powroty...
Szczerze wierzę i mam nadzieję, że mimo dorosłego życia, w które chyba wkroczyłyśmy, własnych spraw, zawsze będziemy w jakiś sposób istnieć w swoim życiu, a nasze dzieci będą friendsami od urodzenia, tak jeeeest!
Nie potrafię się pozbierać, nie wiem od jak dawna to trwa, ja już tego nie liczę. Te dobre momenty, które jeszcze są w moim życiu, pomagają mi jakkolwiek funkcjonować, bo jest coraz gorzej.
Od 3 dni płaczę z bólu na własne życzenie, nie śpię po nocach, walczę ze sobą w każdej jednej małej pierdolonej sekundzie życia. Wiem, że to wszystko prawdopodobnie sprawi, że moja matura to będzie największy fail mojego życia, wiem... Ja to doskonale wiem, ale ja nie umiem sobie dać sama rady, już nie potrafię żyć.
Nienawidzę siebie tak bardzo, tyle złych myśli w głowie. Nie wyobrażam sobie jak będę żyła, kiedy już się usamodzielnię. Teraz mogę siedzieć na dupie i zachowywać się tak jak zachowuję, niszczyć wszystko coraz bardziej, ale co potem? Jak ja mam być odpowiedzialna za cokolwiek, kogolwiek. Nie będę, jeżeli nie stanę się odpowiedzialna za samą siebie.
Gdybym wiedziała jaka jest magiczna recepta na to, żeby naprawdę zacząć normalnie żyć, to bym skorzystała, na razie mam mozolne starania, żeby każdego dnia wstać na nowo z łóżka i udawać, że jest ok, znajdywać jakikolwiek cel, tylko, że nauki to nie dotyczy, nie mogę się przemóc...
No i co, można by rzec, że normalnie funkcjonuje, wychodzę z domu, byłam dziś z dziewczynami, oprócz tego jak kurewsko nie mogłam wytrzymać z bólu, to ok, zachowuje się na pierwszy rzut oka jak dawniej, to nikt tak naprawdę nie wie jak jest ciężko żyć w taki sposób.
Boże, jak ja wciąż perfekcyjnie gram, albo mam dwie twarze, bo nie zliczę ludzi, którzy życzą mi przy każdej możliwej okazji, urodziny, święta, sylwester, whatever, żebym zawsze była tak szczesliwa, wesoła i zawsze uśmiechnięta jak jesem. Ach, gówno wiecie ;)
________________
Siema, tęsknię. Zapewnie tylko ja, tylko, że tak jak mówiłam, nic nie poradzę. Dobrze, że mam tę świadomość, że lepiej dla mnie, żeby zostało jak jest.
Dzień bez Alexa też jakiś taki empty. Zaczynam umieć ironizować po angielsku, hahaha, to już dobry znak, mogę być całkowicie sobą, tyrając mojego słodkiego sąsiada, który nieźle dorównuje mi w ripostach. No ale w końcu kto tu zna angielski, ja czy on?
Jakie tam imprezy jutro, jakie picie, ja naprawdę nie potrzebuję do niczego alkoholu już, chociaż z tego mogę się cieszyć. Wolałabym spędzić czas ze znajomymi w jakiś inny sposób, nie upijając się, ale prawda jest taka, że uczuciowo odcinam się od XII, już totalnie, wiąząc jakiekolwiek uczucia jedynie z nielicznymi jednostkami. Kiedyś potrzebowałam jakiegokolwiek kontaktu z nimi, starałam się dogadywać z dziewczynami, teraz to już mi tak zwisa i powiewa głębsza znajomość, że cóż...
I tak pewnie będę tęskniła, bardzo, bo tworzymy nieźle zgraną klasę.
No a mi jutro jakiś wieczorny spacerek, jakaś kawa, jakiś dobry kumpel, jakieś Coffee Planet, z którym się ostatnio zaprzyjaźniłam dzięki niemu w zupełności wystarczy, na chwilową poprawę tego chujowego życia.
Będę mistrzem angielskiego, będę mistrzem angielskiego. Toteż idę się uczyć jakiś pedigree, snake in the grass i innych pierdół, bo korki, bo na pewno mi się przyda jak się spotkam z Alexem, bo lubię ten angielski. Jakikolwiek cel trzeba znaleźć, tak.
Inni zdjęcia: Tides of Time svartig4ldurMirabelka staraszkola... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Rest in peace, babes. cherrykinn:) dorcia2700... maxima24