Obudził mnie budzik, wyłaczyłam go. Strasznie uciążliwy mam dźwięk ustawiony. Zanim wstałam z łóżka, sprawdziłam czy są jakieś wiadomości, była jedna ale od Carly: " Hej, widzimy się jutro w szkole :* " Wstałam o 6. Pościeliłam łóżko i poszłam do kuchni. Zrobiłam wielki talerz kanapek dla całej rodziny. Zrobiłam sobie herbatę i zaczęłam jeść. Następnie poszłam wziąć wprysznic i ogarnąć twarz. Gdy wyszłam z łazienki, tato już jadł śniadanie.
-Dzień dobry- powiedział.
-Hej.
-Denerwujesz się?
-Trochę. Na którą masz do pracy?
-Na 7:30.
-A to spoko, weźmierz podrzucisz Matta do żłóbka? - kiwnął głową.
Ubrałam się w jasne jeansy, białą koszulkę i ciemno zieloną marynarkę. Pomalowałam się i uczesałam. Pobiłam rekord, bo normalnie przygotowania do szkoły zajmowały mi godzinę, a teraz pół godziny i zrobiona jestem. O 7 obudziłam Ronnie i Matta. Tato się zbierał, a ja musiałam zająć się sama nimi. Tato zawiózł Matta do żłóbka, a ja musiałam się męczyć z Ronnie. Wyszłyśmy z domu o 7:20 i poszłyśmy na przystanek, który jest dwa kroki dalej. W autobusie usiadłyśmy razem.
-O której dzisiaj kończysz?
-13:20, ale mam jeszcze basen, więc przyjdę pewnie po 15.
-Okej - przez całą drogę nic sie nie odzywałyśmy. Gdy wysiadłyśmy, pożegnałyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Martwiłam się jak to wszystko będzie wyglądać. Całe szczęście mam przyjaciół, którzy będą mnie dzisiaj wspierać, Carly i... Oliver? Pomyślałam sobie o nim, ale to nie jest przyjaźń, przynajmniej z mojej perspektywy. Stanęłam przed bramą szkoły, wzięłam głęboki wdech i przeszłam przez nią. Czułam się jakby to był mój pierwszy dzień w nowej szkole. Weszłam przez główne drzwi, jak zwykle cały dolny korytarz pusty, zeszłam do szatni, tam czekała na mnie Carly, która się na mnie rzuciła.
-Czeeść - śmiała się.
-Hej, dasz mi zmienić buty? - puściła mnie z objęć. Zdjęłam płaszcz i zmieniłam botki na szkolne trampki.
Szłyśmy w stronę klasy powoli, za 10 minut miała rozpocząć się lekcja.
-Denerwuję się - powiedziała Carly.
-Ty? To ja mam milion powodów do denerwowania się dziś.
-Noo właśnie, ja przeżywam za ciebie.
Zauważyłam Olivera, który uśmiechnął się do mnie i pomachał, odwzajemniłam uśmiech.
-Uu kochana, Oliver i ty.
-To tylko przyjaciel chyba.
-Tak, tak.
Oliver podszedł do mnie, Carly odeszła śmiejąc się ze mnie.
-Cześć - juz nie byłam nieśmiała przy nim.
-Hej.
-Jak tam pierwszy dzień po no wiesz?
-Jeszcze nie wiem, ale się dowiem - zadzwonił dzwonek.
-To dowiaduj się, mam nadzieję, że na przerwie pogadamy - poszedł do swojej klasy, a ja do swojej.
Wszyscy się śmiali, ale kiedy weszłam zapanował spokój, usiadłam w swojej ławce na samym końcu, przy Carly. Wszyscy na mnie się patrzyli, ale później znów powróćił harmider. Lekcje się zaczęły, każdy nauczyciel mówił, że współczuje mi. Dzisiaj nikt się mnie nie pytał, nie robił zaległych sprawdzianów, kartkówek, nie patrzył czy mam uzupełnione zeszyty. Odczepili się, chociaż raz.
Przerwy spędziłam głównie z Carly, spokojnie siedząc i rozmawiając. Tylko na obiadowej przerwie przyszedł Oliver pogadać. Lekcje mijały, zadzwonił ostatni dzwonek. Wszyscy w szatni szybko się przebierali i czym prędzej wylatywali ze szkoły. Mi jak zwykle się nie śpieszyło, Carly uciekła na autobus, a ja polowutku nakładałam płaszcz, gdy nagle ktoś pomógł mi go założyć. Odwróciłam się szybko, był to Oliver. Nasze twarze były blisko, zapatrzylismy się sobie w oczach, gdy nagle...
Od autorki:
Jutro kolejna część. :)