-NARESZCIE ! - usłyszałam entuzjazm w telefonie.
-Nie krzycz tak.
-Nawet nie wiesz ile mam ci do opowiedzenia...
-Posłuchaj mogłabym do ciebie wpaść?
-Emm... no jasne - już się uspokoiła.
-Muszę przepisać lekcje i wogle, to wpadne z zeszytami około 18 dobra?
-No jasne. Wracasz do szkoły?
-Niestety. To cześć.
Odłożyłam telefon, trochę się cieszyłam, że wreszcie spotkam przyjaciółkę. Powinnam pójść do niej na piechotę, muszę w końcu się pzewietrzyć. Wzięłam z kąta plecak i spakowałam wszystkie zeszyty. Spojrzałam jeszcze raz na pokój i przełamałam się i zaczęłam sprzątać. Do spotkania z Carly mam jeszcze godzinę, więc zdąże. W miarę szybko się z tym wszystkim uporałam. Od razu poprawiło się moje samopoczucie. Wyszłam z pokoju do salonu i wzięłam albom ze zdjęciami, wzięłam jedno zdjęcie mamy i zaniosłam do pokoju. Postawiłam w ramce na szafce nocnej, poczułam jak po moich policzkach spływają łzy, szybko je wytarłam. Musiałam się przebrać, przecież nie wyjdę na miasto w dresie. Wyjęłam z szafy pierwsze, lepsze jeansy i sweter. Włosy związałam w kucyk. Strasznie się zaniedbałam, stwierdziłam to patrząc w lustro od toaletki. Spojrzałam na zdjęcie mamy i pomyślałam, że mama nie chciałaby, żeby jej córka o siebie nie zadbała. Wzięłam plecak, kilka drobniaków i komórkę. W przedpokoju, ubierając się w kurtkę, ciocia powiedziała, że jest szczęśliwa widząc, że się uśmiecham. Wyszłam z domu, poczułam zimny wiatr i świerze powietrze. Tego mi trzeba było. Od pogrzebu mamy nigdzie nie wychodziłam, kisiłam się w domu. Na dworze ciemno, dobrze, że latarnie się świecą. Idąc zrobiło mi się ciepło, rekordowo szybko doszłam do bloku, w którym mieszka Carly. Musiałam wejść na najwyższe piętro. Zadzwoniłam do drzwi, otworzyła mi Carly, która mnie mocno uściskała.
-Tęskniłam - rozpłakałyśmy się i w tym momencie zrozumiałam, że to jest moja najlepsza przyjaciółka na wieki, wieków. Po takiej długiej rozłące poczułam ciepło w środku i szczęście. Pomyślałam sobie, że mama cieszy się razem ze mną. Czułam, że mam jej tyle do opowiedzenia, a przecież tylko siedziałam w domu i nic nie robiłam. Zaprowadziła mnie do pokoju, zaczęłam przepisywać w zeszycie, a Carly w międzyczasie gadała co się zdarzyło w szkole i tak dalej. Skończyłam przepisywanie około 22, ręka mi wysiadała, dalej nie dałam rady przepisywać. Musiałam pożyczyć od niej zeszyty i w domu zmuszać moją rękę do bólu. Carly chciała, abym została u niej na noc, ale koniecznie chciałam, być dzisiaj w domu. Chciałam pożegnać się z ciocią i się ogarnąć. Mama Carly oznajmiła, że mnie odwiezie. Przez drogę mama Carly opowiadała mi, że była w moim wieku kiedy straciła matkę. Zrobiło mi się lżej na sercu kiedy z nią rozmawiałam. Ona mnie rozumiała. Gdy weszłam do domu było około 22;30. Ronnie z tatą oglądali coś w telewizji, Matt pewnie już spał. Weszłam do kuchni, ciocia piekła ciasto.
-To na jutro. No chyba, że się nie powstrzymacie i zjecie dziś w nocy - uśmiechnęła się.
-Dziękuję - przytuliłam ją mocno.
Wzięłam piżame z pokoju i weszłam do łazienki, czyżbym całą noc tutaj spędziła? Nalałam do wanny gorącej wody i wlałam płynu. Po chwili cała wanna była w pianie. Zrobiłam sobie sto maseczek. W czasie kąpieli mało co nie zasnęłam, ale czułam się dobrze. Wciąż płakałam, gdy pomyślałam sobie, że mamy już niema. Ale zrozumiałam, że płacz nie przywróci jej do życia. Trzeba żyć dalej, a czas powinien zagoić rany. 'To tylko puste słowa ' - krzyczałam tak do cioci, zaraz po smierci mamy, ale to jest najprawdziwsza prawda. Choć zawsze będzie czuć się ten ból, ale już nie tak bardzo. Wyszłam z łazienki przed 24. Przed snem spojrzałam na zdjęcie mamy i się uśmiechnęłam do niej. Czuję, że ona tu jest. Zgasiłam lamke i zamknęłam oczy.
Obudził mnie krótki sygnał mojego telefonu. Wkurzyłam się, była 2. Myślałam, że to od Carly, pewnie coś u niej zostawiłam, a tu... Oliver. Zatrzymanie akcji serca !
Od autorki :
Chyba już nic tu nie dodam.