Nie widać mi oczu, ale co tam.
Z dwiema wspaniałymi fizjoterapeutkami, które męczyły się razem ze mną.
Grunt, że już po wszytkim.
Miałyśmy olbrzymie wsparcie, zwłaszcza ja.
Na miejscu, w Licheniu, w Gdyni, w domu...
Dziękuję.
Wczoraj od razu po obronie wyjazd do Lichenia, tak spontaniczny, że bardziej się chyba nie da.
Musiałam podziękować.
Dobrze żyć ze świadomością, że tyle Osób przyjmuje mnie do serca.
Dobrze widzieć uśmiech.
Dziękuję. Najważniejsze to mieć "chody" w niebie.