Jak zwykle staram się nie pisać tutaj dużo, tak dziś postanowiłam zrobić podsumowanie 2014 roku. Rok ten zaczął się spektakularnie od "zerwania" z "kimśdlamnieważnym" - mowa tu o K. którego obecnie nienawidzę, a niestety na pewnych kanałach IRCowych muszę tolerować :x. Ileż można, prawda? Kolejną wyróżniającą się rzeczą było zdanie matury. Byłam pewna, że uwalę matematykę, a tu proszę - rzutem na taśmę 32%! W między czasie przewinęła się moja studniówka, ale nie graniczyła ona nawet w 0,001% z moim wyobrażeniem mojej idealnej studniówki więc w sumie nie będę opowiadać (płyta z owego dnia do tej pory nie została przeze mnie obejrzana). Następnym zaskoczeniem było zdanie egzaminu zawodowego. Co prawda myślałam, że praktyka poszła mi o wiele lepiej, ale to 76% [kolejny rzut na taśmę] też jest znośny. Moja pierwsza praca. Burker King. Leciałam tam pełna zapału, dopóki ktoś skutecznie nie zaczął podcinać mi skrzydeł - pozdrawiam Trebię, mam nadzieję, że usmażysz się w piekle ;). Próby pracy w Call Center, kolejna masakra, tym razem już od pierwszych dni. Iść z płaczem, ściskiem żołądka i innymi przykrymi rzeczami do pracy? Bezcenne. Pozdrawiam środkowym palcem CCiG w Częstochowie. Błąkanie się w poszukiwaniu innej pracy, niestety bezskuteczne. Ten rok zdecydowanie mogę nazwać rokiem podróżniczym. Byłam w Szczecinie, Kołobrzegu, Warszawie, Zabrzu, Katowicach, Zdrowej... No generalnie było mnie w kilku miejscach w tym roku no, co zazwyczaj wyjeżdżałam gdzieś raz na rok. Najbardziej niespodziewanym wyjazdem była Warszawa. G. miała urodziny, z moimi rodzicami poszło zaskakująco łatwo. Zgodzili się, żebym jechała taaak daleko w sumie sama, w sumie do obcych ludzi. Uśmiecham się na samą myśl spania na krzesełku, albo grania o 4 nad ranem w Metina. Trochę się zawiodłam, kociołek mnie nie zmiótł, to co wypiłam po - też nie. W sumie to i dobrze. A w sumie nie. Zależy od sytuacji. Sylwester - u O. Kiedy zaczęłyśmy się nudzić wlazłyśmy na TS. Posłuchać śpiewów. O. i te jej tańce do marnej wersji "Ale Ale Aleksandra" hahaha. Taaaak, ten rok przyniósł mi także mnóstwo internetowych znajomości. Ł. któremu dałam ultimatum i czas do deklaracji do 7.02. A., G., I., W., i reszta teamowych noobów. No i oczywiście N. i M. moi metinkowi rodzice. No i cała ekipa z TSa, która czasami mnie wkurza, ale i tak ich lubię :D
Nie zaliczam niestety tego roku do udanych uczuciowo. Jak zwykle przez większość czasu było chujowo. A to byłam olewana, a to wystawiana, a to sytuacja w domu nie była za ciekawa...
Rozpoczęłam 2015 rok od narzucenia sobie postanowienia. Póki co idzie nieźle, ale co się dziwić? Dobry motywator to i chęci są, dzięki "mamo" .