Pytasz się co u mnie? Odpowiadam nie ciekawie,
Nie potrawie myśleć i skupić się na życiu,
Ostatnie parę dni to jak droga męczeństwa,
Jestem sam na drodze, nie wiem w która mam iść stronę,
Jestem rozdarty brak mi sił na obronę,
Męczą przemyślenia które nie dają zasnąć,
Palą się latarnie w nocy, nie śpię kiedy gasną,
Pyta mnie sumienie Kamil czego Ty się boisz?
Już tylko alkohol potrafi mnie uspokoić,
Powoli zasypiam, sny tez nie dają spokoju,
Cisza moim wrogiem w czterech ścianach pokoju,
Telefon milczy, jak nigdy chce by zadzwonił...
W tej jednej chwili całego mnie uspokoił,
Nic się nie zmienia prócz szarej rzeczywistości,
Jak mam tu wytrzymać smutek sam bezczynności,
Kiedy jestem sam, mam wielu po swojej stronie,
Stoję na dworze i w zimne pocieram dłonie,
Czekam na autobus, który spóźnia się od chwili,
Tak bardzo bym chciał żeby to los się pomylił,
Jadę już nareszcie, wduszam "SMS wyślij",
Odpalam muzykę, aby uciec od myśli,
Pisze do Konrada że już niebawem będę,
Rzadko mi się zdarza, rzygać wolnym weekendem,
Dojeżdżam na miejsce, witam "Bandziora i Suchego",
Kamil co się dzieje? Ej stało się cos złego...
Nie chce mi się gadać, sorry ziomy wybaczcie,
Wole nie zaczynać bo to znowu się zacznie,
Walka z samym sobą w której już nie daje rady...
Kurwa mam już dość tej życiowej roszady,
Suchy chce mi ulżyć, daje browar do ręki,
Znowuż tylko on może zabić udręki,
Czas szybko ucieka, dalej jestem podjebany,
Pije coraz szybciej by uleczyć  swoje rany,
Nie chce mi się wracać już samemu do domu,
Jebanej bezsilności nie będę życzył nikomu,
Bandzior daje rady mówi że wbija ze mną,
Prawdziwy przyjaciel nie zawiedzie na pewno,
Mijamy szare domy, samochody i zakręty,
Wchodzimy do sklepu, kupujemy procenty,
Pewnie znów popłynę, wieczór z wódą zaczęty,
Przez 40 procent jestem znowu pokonany,
Zasypiam w łóżku, jestem sam to boli,
Wolałem nie płakać tylko się napierdolić...