To jak to jest z tą pierwszą, wielką miłością, która koniec końców okazuje się klapą? Wychodzę z założenia, iż całe życie będziemy kochać tę osobę. Nieważne co nas poróżniło, to uczucie nie wygaśnie. Możemy z czasem zacząć tolerować brak tej drugiej połówki, pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Jednakże nie ma tutaj miejsca na akceptacje. Później przychodzą uczucia do nowych osób. A kiedy chcesz zacząć budować zdrową relacje, okazuje się, że jedno z Was nie pogodziło się z utratą swojej wielkiej miłości. A to się równa z brakiem dojrzałości do zawarcia nowej i świeżej relacji. Nieświadomie szukamy u nowej partnetki/partnera cech, które łączą nas z pierwszą miłością. Zatracamy się w tym. Będąc pochłoniętym szukaniem szczęcia, nie zauważamy kiedy wszystko to co zbudowaliśmy okazuje się trywialne, mało znaczące. Nowa relacje rozsypuje się niczym domek z kart.
Każdy pragnie być kochanym, miłością czyjegoś życia. Nie zastępstwem. Krótkim epizodem. Nic nie znaczącym . Nietrwałym.
Domek z kart się rozleciał. Dalej brniesz w tym toksycznym układzie. Okłamujesz ją, jego, siebie, was. Brniesz w bagno. Brzydzisz się sobą. Jesteś przesiąknięty wyrzutami sumienia. Dajesz zniszczyć resztę tego co zostało w Tobie dobrego. I jego/ją też niszczysz.
Wtedy przychodzi koniec. Koniec końców czegoś co i tak od dawna było skończone.
01:53 lejek myśli.